Image
Image
Image
Image

Stolica na wodzie

SZTOKHOLM

-Słuchaj, Wizzair ma fajną promocję. Bilety do Sztokholmu, już z podatkami, za 54 zł! – szukając czegoś w Internecie wyłapał mój mąż. To taniej niż za pociąg z Warszawy do Krakowa, grzech więc nie skorzystać. Niedługo potem lądujemy w szwedzkiej stolicy...

sztokholm30.jpgProgram poznawania Sztokholmu układa nam się spontanicznie. W autobusie jadącym z lotniska do centrum miasta, w lokalnej gazecie czytamy informację dnia: do Sztokholmu zawinął jacht Abramowicza! Dogadujemy się bez słów – musimy go zobaczyć!

sztokholm2.jpgZ odnalezieniem ogromnego, 115-metrowej długości „Pelorusa” noszącego banderę Bermudów, nie mamy problemów – cumuje tuż przy starówce. Stojący przy nim osiłek nie robi nam złudzeń że wejdziemy do środka, ale nie ma przeszkód, by obfotografować jednostkę z zewnątrz. To pod względem wielkości 12. prywatny jacht świata, z lądowiskiem dla helikoptera, a nawet jak głoszą plotki, system ostrzegającym przed atakiem rakietowym. Rosyjskiego miliardera na statku ponoć nie ma, za to uwagę zwraca długonoga, obwieszona złotem piękność.

Inna sprawa, że łodzi i statków najróżniejszego typu w Sztokholmie jest co nie miara. W końcu to miasto na wodzie, a dokładniej na 14 wyspach, no i zarazem duży port morski. Między ogromnymi „pasażerami” pływają małe „łupiny”, a także… kajaki. Większość mieszkańców posiada własne jachty, czy to motorowe, czy żaglowe, a tramwaj wodny to  równie popularny środek transportu miejskiego, jak metro.



Waza i 4 D


sztokholm 33.jpgTrochę się z Pawłem spieramy o muzea. Jest ich w Sztokholmie mnóstwo, a my z braku czasu musimy wybrać zaledwie kilka. Zgodni jesteśmy co do muzeum „Vasy”, bo to najważniejsza atrakcja Sztokholmu. Chodzi o wydobyty z dna morskiego statek, który w 1628 roku zatonął podczas swojej dziewiczej podróży, po przepłynięciu zaledwie 1300 metrów! Płynął do Polski, bynajmniej nie z przyjacielską wizytą. W tamtych czasach był to najpotężniejszy okręt świata – na 450 osób załogi miało być 300 żołnierzy obsługujących 64 działa. Trzeba przyznać, że nawet teraz statek robi wrażenie. Zatonął, gdyż źle go wybalastowano. Czy my byśmy dobrze sobie poradzili z takim zadaniem możemy sprawdzić przy stanowiskach komputerowych. W kolejnych kliknięciach myszy dodaję balast, układam beczki z wodą, przesuwam armaty… Na koniec komputer informuje mnie, że król wyrzuciłby mnie z pracy – okręt jest wprawdzie stabilny, ale co z tego, jak za wolny.

Na „Vasie” większość marynarzy udało się uratować. Dużo bardziej tragiczny w skutkach był nie tak dawny (w 1994 roku) wypadek płynącego z Tallina do Sztokholmu promu „Estonia”. Tuż obok „Vasy” jest pomnik upamiętniający 852 ofiary katastrofy. Notabene autorem pomnika jest Polak - Mirosław Bałka.

sztokholm106.jpgOkej, kolej na moją propozycję muzealną. Idziemy do Skansenu, który jest najstarszym tego typu muzeum świata (założono go w 1891 roku). To właśnie od niego pochodzi nazwa „skansen” oznaczająca teren, na którym pod gołym niebem prezentowane są stare budowle. Mój mąż, który ogólnie nie jest fanem wiekowych chat, tym razem jest mile zaskoczony, bo w sztokholmskim skansenie naprawdę jest co oglądać, włącznie z madagaskarskimi lemurami (!), łosiami i niedźwiedzicą akurat przy nas karmiącą młode.

Co dalej już wiemy, bo Paweł zdecydował: Muzeum Techniki. Trafiony pomysł, bowiem przyznaję, że nawet stuprocentowym blondynkom się podoba. Oprócz starych samochodów czy motorów są też symulacje z życia kosmonautów – można na przykład sprawdzić jak w kosmosie korzysta się z toalety czy prysznica. Hitem jest jednak kino 4D, gdzie oprócz trójwymiarowego filmu są jeszcze inne efekty specjalne. Ruchoma platforma sprawia, że nasze siedzenia w zależności od sytuacji przechylają się albo drgają, czujemy na twarzy krople padającego deszczu, jest też moment kiedy mamy wrażenie, że coś nas łapie… Po prostu technika na miarę XXII wieku.



Bankietowo, procentowo


szotkholm14.jpgPora na następny mój „typ”. Postanawiam, że wypada zwiedzić Ratusz. To właśnie tam odbywają się w grudniu każdego roku bankiety dla laureatów nagrody Nobla (po wcześniejszej uroczystości w gmachu Filharmonii). Każdy z laureatów ma prawo zaprosić na niego kilku gości. Do tej pory wspomina się, jak jeden z noblistów (nazwiska nam nie podano) trochę przeholował – zaprosił grono ponad 20 osób, w tym żonę i kochankę (ponoć o sobie wiedziały). Na ogół wyróżnieni trzymają jednak klasę, tym bardziej, że przecież w przyjęciach uczestniczy para królewska. Ok. 23-ej zwyczajowo król z królową wychodzą – jest to znak do rozpoczęcia balu.

W soboty przed ratuszem jest zwykle tłok – to dzień ślubów. Ceremonie mają formę dłuższą lub krótszą.  Żeby nie było wątpliwości „krótka” to trzyminutowa, przy czym do malutkiej salki gdzie się odbywa wchodzą wyłącznie nowożeńcy ze świadkami, reszta zaś czeka na zewnątrz.

sztokholm103.jpgBędąc w ratuszu nie możemy odmówić sobie przyjemności po części wjechania, a po części wejścia na ponad stumetrową wieżę. Widok rewelacyjny! Z jednej strony Sztokholm nowoczesny, z drugiej starówka, z trzeciej wyspa, na której swego czasu rozpoczęła się historia jednej z najsłynniejszych wódek świata. Otóż w 1879 roku ówczesny biznesmen Lars Olsson Smith, mający w swoich rękach 1/3 szwedzkiego rynku alkoholowego, w odpowiedzi na odmowę wydania zezwolenia na sprzedaż alkoholu w centrum Sztokholmu, założył sklep na podmiejskiej wyspie. Chętnych do zakupów było mnóstwo, tym bardziej że Smith, nazywany „Królem Wódki” zapewniał wszystkim darmowy prom. Nowy rodzaj wprowadzonego przez niego trunku, destylowanego według nowatorskich zupełnie metod przyjął się jako „Absolutnie Czysta Wódka”. A że ludzie lubią skróty, przechrzczono go potem na „Absolut”. Historię tę można usłyszeć w sztokholmskim Muzeum Win i Mocnych Alkoholi. Jednym z ciekawszych eksponatów jest tam specjalna maszyna pokazująca z czego wyrabia się szwedzki aquavit – tradycyjny w tym kraju destylat, którego nazwa oznacza po prostu „wodę życia” (od łac. aqua vitae). Przyciśnięcie odpowiedniego przycisku sprawia że możemy od razu powąchać aromatyczny bimberek. Cynamon, miód, kakao, suszone banany – wszystko się przydaje do wysokoprocentowego wykorzystania.



Król tu nie mieszka…


sztokholm104.jpgOczywiście nie tylko muzea warto w Sztokholmie zwiedzać. Naszym ulubionym miejscem staje się starówka, czyli Gamla Stan. Idziemy tam specjalnie około południa, bowiem wtedy pod Pałacem Królewskim odbywa się uroczysta zmiana warty. Najbardziej podobają się nam „panie żołnierki” maszerujące równym krokiem oraz śmieszny trucht jaki w pewnym momencie w ramach musztry prezentują gwardziści, wzbudzając chichot publiki. Służba wartownicza różni się jednak nieco od polskich realiów – patrzymy jak szwedzki wojak z włosami spiętymi w kucyk żartuje z zagadującymi go dziewczynami, drugi zajęty jest rozmową przez telefon. Może nie przejmują się, bo wiedzą że w pałacu króla nie ma? Karol XVI Gustaw wraz z żoną, królową Sylwią Bernadotte (Niemka, którą poznał w 1972 roku, w czasie Igrzysk Olimpijskich w Monachium, kiedy to pracowała jako hostessa) mieszkają w pałacu Drottningholm pod Sztokholmem, a złożony z ponad 600 komnat pałac w stolicy to tylko królewskie biuro i kompleks muzealny.

sztokholm113.jpgNa starówkę wracamy w każdej wolnej chwili, za każdym razem odkrywając  coś ciekawego. A to trafiamy na najwęższą w mieście uliczkę (jej szerokość wynosi zaledwie 90 cm!), a to na plac z najmniejszym pomnikiem (figurka małego chłopca wpatrzonego w niebo). Nieco zmęczeni przysiadamy na placu Stortorget, tuż obok dawnej giełdy  (obecnie muzeum Fundacji Noblowskiej) i w sympatycznej kafejce zamawiamy kawę. Dostajemy ją… w miskach. W szwedzkiej stolicy trzeba przyzwyczaić się do oryginalności i fantazji mieszkańców, a zresztą to właśnie wpływa na urok tego miasta. Żal nam z niego wyjeżdżać – tylu miejsc jeszcze nie zobaczyliśmy... Obiecujemy sobie, że będziemy śledzić lotnicze promocje i jeszcze tu wrócimy. Może przy nabrzeżu będzie stał „Eclipse”, czyli budowany obecnie nowy jacht Abramowicza, który ma stać się największym w świecie jachtem prywatnym (147 m długości), wyposażonym nawet w łódź podwodną. Taka „zabawka” za ponad 250 mln euro nawet w Sztokholmie wzbudzi sensację.

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!