Image
Image
Image
Image

Chińskie plucie, polskie gacie

Pamiętam stosunkowo niedawne jeszcze czasy, kiedy cudzoziemców przyjeżdżających do Chin zniesmaczało powszechne tam ogólnonarodowe plucie. Chińczycy płci obojga robili to wszędzie – nie tylko na ulicach, ale i w budynkach, sklepach, na dworcach w restauracjach, z upodobaniem wzmacniając wrażenie głębokimi efektami dźwiękowymi. Po kampanii propagandowej, silnej zwłaszcza przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie, zwyczaj plucia może nie zaniknął, ale mocno go ograniczono. Jak donosiła prasa, również Chińczyków wyjeżdżających za granicę zaczęto szkolić, że jak cię widzą, to wiadomo, a o opinię o narodzie wypada dbać. Skośnoocy turyści wyraźnie wzięli to sobie do serca, bo choć coraz częściej podróżując po świecie spotykam chińskie grupy, nie zauważyłam plucia, przynajmniej w miejscach publicznych.

A jak z Polakami? Okej, plucie nie jest akurat naszym narodowym problemem, za to mamy inne zachowania, które rażą. Choćby wsiadanie w podkoszulkach do samolotów. Mowa o takich powyciąganych, za luźnych, bez rękawów, na ogół jeszcze przepoconych. Zjawisko typowe dla samolotów czarterowych, ale i na rejsach regularnych się zdarza, co rzecz jasna kontrastuje ze schludnie ubraną resztą pasażerów.

Inna nasza narodowa skłonność związana z letnimi upałami: przychodzenie na kolację w restauracji w krótkich spodenkach. W swoich grupach zawsze tłumaczę, że to powszechne na całym świecie – zwłaszcza do lepszych lokali, chociażby i hotelowych, na kolację w szortach przyjść nie wypada. Bywa, że przy wejściach uprzedzają o tym także stosowne rysunki, ale zwykle ich nie zauważamy, no bo co, jesteśmy na wakacjach.

Nie tak dawno, na Cyprze, byłam  zresztą świadkiem, jak jednemu z naszych rodaków obsługa grzecznie, aczkolwiek stanowczo wyjaśniła, że do lokalu w spodniach jakie ma, nie wejdzie. I co? Po awanturze że co, „brudasy będą mnie pouczać”, pan się obraził, kolacji nie zjadł, po czym następnego dnia, jakby nigdy nic znowu zjawił się w krótkich spodenkach, takich niczym z piłkarskiego boiska. Menadżer lokalu nie chcąc więcej awantur, dyplomatycznie udał, że klienta nie widzi, za to nasz rodak sprawiał wrażenie bardzo z siebie zadowolonego, no bo przecież wyszło na jego.

Wiem, niektórzy powiedzą, że nie tylko naszej nacji takie sytuację tyczą. To fakt. Ale to akurat żaden argument. Bo faktycznie prawdą jest, że jak nas widzą…

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!