Image
Image
Image
Image

Bądź na to przygotowany

WAŻNE DLA WYBIERAJĄCYCH SIĘ DO TURCJI


Wakacje w Turcji? Doskonały pomysł, bo kraj to ciekawy, względnie tani i przyjazny  turystom. Ale każdy kraj ma też swoją specyfikę. Turcja także i bądźmy na to przygotowani.



Z oferty biura podróży nie wszystko można wyczytać. Bywa, że biuro z założenia o niektórych istotnych sprawach nie chce informować. Z kolei marzący o pełnych wrażeń wakacjach turysta oczekuje zbyt wiele. Jakie są realia wypoczynku w Turcji?

W hotelowym gettcie


Na brak hoteli w Turcji narzekać nie można. Zwłaszcza w nadmorskich kurortach gdzie jest ich tyle, że trudno uwierzyć, iż w sezonie wcale nie tak łatwo o miejsca. A jednak puste nie są, na co niewątpliwie wpływ mają niskie ceny zakwaterowania.

Niestety pewnym minusem tureckich hoteli jest nie do końca dopracowany sposób ich budowy. Wiele z nich stoi tuż przy ruchliwej szosie, w związku z czym okno z widokiem na morze będzie niekiedy równocześnie oknem z widokiem na co i rusz przejeżdżające samochody. Ponieważ ciągle buduje się nowe obiekty, mamy dużą szansę trafić także na panoramę placu budowy (dotyczy zwłaszcza Alanyi). Regułą jest też, że chociaż hotel dba o swój ogrodzony teren, na którym są dopieszczone trawniki i błękitny basen, tuż za płotem okolica przypomina śmietnik i bynajmniej do spacerów nie skłania. Na ogół wczasowiczom to zbytnio nie przeszkadza - i tak większość gości spędza czas jeśli nie na wycieczkach, to albo na plaży, albo przy basenie (prawie każdy hotel basen posiada).

Pokoje hotelowe to swego rodzaju loteria. Najczęstsze skargi dotyczą drobnych, choć uciążliwych usterek typu niedziałająca spłuczka, zatkany zlew etc., co na ogół związane jest z typowym w krajach południowych brakiem dokładności przy przygotowywaniu obiektu do sezonu. Zdarza się, że brakuje ciepłej wody, co z kolei może być efektem stosowanego powszechnie systemu nagrzewania wody przez słońce (świadczą o tym umocowane na dachach zbiorniki). Problemy dotyczą też klimatyzacji - w wielu hotelach jest ona włączana "odgórnie" tylko w określonych godzinach.

Trzeba jednak przyznać, że hotele tureckie starają się bardzo dbać o swoich gości, organizując program  animacyjny (konkursy, pokazy, tańce brzucha etc.), a ewentualne niedociągnięcia nadrabiając miłą i uczynną obsługą.

Zapomnij o schabowym


Na jedzenie w Turcji nikt raczej nie narzeka. Chyba, że na ból żołądka z przejedzenia. W większości ofert biur podróży oferuje się tzw. half board, co oznacza dwa posiłki dziennie - śniadanie i obiadokolacje. Standard śniadaniowy to szwedzki stół i do wyboru: biały, ostry ser, jajka, żółty ser, wędlina, pomidory i ogórki, dżem i miód. Do tego oczywiście pieczywo - białe (czarny chleb jest tu praktycznie nie znany; jeśli się pojawia, to tylko specjalnie dla turystów). Niestety, ciągle, zwłaszcza przy śniadaniach okazuje się, że nie rozumiemy na czym polega idea szwedzkiego stołu. Pamiętajmy, że najeść się można na miejscu do syta, nie jest to jednak okazja do zrobienia sobie kanapek na cały dzień (po prostu nie wypada).

Kolacja w większości hoteli, zwłaszcza w ośrodkach nadmorskich, także ma formę szwedzkiego stołu. Ugina się on pod ciężarem sałatek, owoców, jogurtów o bardzo gęstej konsystencji i słodkich deserów (ciastka, budynie). Gdzieś pomiędzy tym wszystkich stoi zwykle kucharz nalewający zupę lub nakładający gorące danie główne. Rzadko, ale zdarza się np. na wycieczkach objazdowych, nocujących często w hotelach, w których nie ma zbyt wielu turystów, że obiadokolacje podawane są przez kelnerów, a wyboru zestawów nie ma.

Jeśli chodzi o napoje -  do śniadania soki, kawa, herbata są gratisowe, jednak przy kolacji musimy za nie płacić. Oczywiście ceny są zróżnicowane w zależności od standardu hotelu. Jeśli zdecydowaliśmy się na obiekt 5-gwiazdkowy, bądźmy przygotowani, że ceny będą adekwatne do gwiazdek.

Ze zorganizowaniem posiłku w środku dnia problemów nie ma. Wszędzie do wyboru jest mnóstwo restauracji, barów czy choćby okienek, gdzie wprost z ulicy możemy kupić np. pyszny kebab.

Oczywiście nie liczmy nigdzie na schabowego. W Turcji, tak jak w każdym kraju islamskich, nie spożywa się nie tylko wieprzowiny, ale także - koniny, mięsa zajęczego albo nawet - oślego. Zrezygnujmy natomiast z uprzedzeń, jeśli takie mamy, w stosunku do baraniny, która w tym kraju jest przyrządzana tak smakowicie, że nawet nie zorientujemy się jakie mięso jemy.

Uwaga! Wprawdzie nie nagminnie, ale zdarzają się w Turcji problemy związane z układem trawienia, zwłaszcza biegunka. Zazwyczaj nie są one objawem choroby, lecz reakcją organizmu na inną niż u nas florę bakteryjną w wodzie, inne przyprawy czy niekiedy - przejadanie się. Po kilku dniach organizm sam przeważnie wraca do normy, można mu jednak pomóc lekarstwami (do kupienia na miejscu), a w skrajnym przypadku - wezwać lekarza. Pomoc medyczna to zawsze usługa płatna (30-50 dol. za samą konsultację, bez badań), lepiej więc jeszcze przed wyjazdem pomyśleć o ubezpieczeniu.

Morze czy basen?


Większość wyjeżdżających na tzw. imprezy pobytowe zainteresowana jest przede wszystkim spędzaniem czasu na plaży. W takich przypadkach ważne jest byśmy wiedzieli, jak daleko nasz hotel jest położony od plaży i jakiego typu jest to plaża. Np. jeśli wybieramy wczasy w Kusadasi, biuro powinno nas poinformować, że w mieście tym plaż jako takich nie ma - trzeba będzie wyjeżdżać poza miasto. Słynna Alanya to także dla niektórych rozczarowanie - miałki, drobniutki piasek jest tam tylko w jednym miejscu, na tzw. Plaży Kleopatry. Gdzie indziej zalega piasek przypominający raczej drobny żwir.

Ważne jest też zejście do morza. Jeśli jedziemy z małymi dziećmi lepiej wybierać miejsca, w którym przy brzegu są rozległe płycizny. Wybrzeże tureckie jest bardzo urozmaicone. Są rejony w których owe płycizny są, ale bywa też, że morze od razu jest głębokie, albo takie, że  przy dużej fali trudno jest wejść do wody ze względu na śliskie kamienne bloki przybrzeżne. Alternatywą jest wtedy kąpiel z pomostu, albo basen.

Większość hoteli ma swoje własne, wydzielone odcinki plaż, na których goście hotelowi (choć nie jest to regułą) mogą korzystać z leżaków i parasoli za darmo. Na plażach są bary i różnorakie atrakcje typu przejażdżki na bananie lub loty na spadochronie ciągniętym za motorówką, skutery wodne, możliwość pogrania w siatkówkę plażową etc. Stroje - dowolne, W miejscowościach opanowanych przez turystów zagranicznych coraz popularniejsze jest opalanie się topless.

Nic za darmo


Cena podana w ofercie biura podróży nie jest niestety zwykle kwotą ostateczną, jaką musimy wyłożyć na wakacje. W przypadku Turcji już na wstępie, zaraz po przylocie każdy z nas ma obowiązek wykupienia wizy - 15 dolarów lub 10 euro od osoby. Jeśli w programie pojawia się hasło "wycieczki fakultatywne" - także oznacza to wydawanie pieniędzy i to zwykle nie małych. Dotyczy to zwykle imprez pobytowych, ale bywa że i na tzw. objazdówkach może zdarzyć się odpłatna możliwość wzbogacenia programu.

W przypadku wycieczek objazdowych w cenie wyjazdu nie wlicza się na ogół kosztów wstępu do zwiedzanych obiektów. Regułą jest jednak, że biuro informuje jaką kwotę należy na ten cel zabrać.

W Turcji atrakcji nie brak. Ale wszystko, czy to dyskoteka, czy skutery wodne albo latanie na spadochronie za motorówką - kosztuje.

Jeśli korzystamy z wycieczek zorganizowanych pamiętajmy, że zgodnie z miejscowymi zwyczajami na koniec wypada wynagrodzić przewodnika i kierowcę. Nierzadko przypomina o tym wymownie przygotowany koszyczek. Nie należy w żadnym wypadku odczytywać jako bezczelność i nietakt - w tym kraju to zupełnie normalne (a nie tylko w tym, w prawie każdym). Napiwki, czyli tzw. bakszysz daje się w Turcji na każdym kroku. Nie wypada jednak dawać zbyt mało - wciskanie równowartości 50 gr z miną wielkiego dobroczyńczy naraża nas na śmieszność.

Co tak brzęczy?


Zdarzają się turyści przychodzący ze skargą do pilota, że nie mogą się wyspać bo... muezzin ich rano budzi. Na tym jednak polega urok tego kraju - owy muezzin to przecież cząstka lokalnego folkloru. Podobnie jak turecka muzyka w autokarze. Jedni ją lubią, inni nie, ale dlatego przecież Turcja jest ciekawa, bo przy europeizacji z jednej strony, jednak zachowuje swój orientalny urok.

Skargi są też i na... komary. Bo gryzą, brzęczą i przeszkadzają. Na miejscu nie ma problemów z kupnem odpowiednich środków owadobójczych, ale jeśli mamy jakieś sprawdzone, może warto je zabrać.

Z owadami wiąże się problem wnoszenia do pokojów hotelowych zapasów żywnościowych. Kilka hoteli, głównie w Alanyi, słynie już z tego typu konfliktowych przepisów. Zakaz zaopatrywania się poza hotelem jest tam egzekwowany... rewizją w torbach. Dotyczy to gości wszystkich nacji, nie tylko z Polski. Goście się denerwują, obsługa hotelowa tłumaczy zaś, iż chodzi o ochronę przed insektami. Jeśli nie chcemy mieć tego typu scysji, bo np. lubimy sobie pojeść owoców przy blasku księżyca na tarasie hotelowego pokoju, dowiedzmy się przed wyjazdem, czy wybrany przez nas hotel nie stosuje tego typu praktyk.

Najprawdopodobniej jednak trafimy na przytulny, czysty pokój, miłą opiekę, piękną pogodę, staniemy się fanami baraniny, nagramy sobie głos muezzina budzącego nas o świcie i powiększymy grono miłośników Turcji.

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!