Image
Image
Image
Image

Z tiką na czole

nepal-asceci.jpgKATMANDU (NEPAL)

Flaga Nepalu jest jedyną w świecie, która nie jest czworokątem. Dwa trójkąty ją tworzące symbolizują himalajskie szczyty, a także dwie dominujące w tym kraju religie, hinduizm i buddyzm. Między wyznawcami nie ma żadnej antypatii. Bywa, że w tej samej świątyni stoi wielki posąg Buddy, a otaczają go figury bogów hinduistycznych. Nepalska stolica to doskonałe miejsce aby wczuć się w „klimat” obu tych religii

 



Jesień 2006 roku w stolicy Nepalu. „Witamy Nowy Rok – 1127!” – głoszą kolorowe transparenty. -To według kalendarza Newarów, jednej z licznych nepalskich grup etnicznych – wyjaśniają mieszkańcy Katmandu, dodając: -Według ogólnonepalskiego kalendarza jest 2063. Jestem trochę zdezorientowana - w jednym kraju trzy kalendarze?


Święte krowy, święte małpy…

nepal-kremacja.jpgDo najciekawszych miejsc w Katmandu należy Pashupatinath. Do wchodzącej w skład tego kompleksu Złotej Świątyni wejść można tylko wyznawcom hinduizmu, ale przez otwartą bramę udaje mi się zauważyć wielki posąg Złotego Byka, będącego „pojazdem” boga Sziwy.

Najładniej świątynia prezentuje się znad rzeki Bagmati, przy której płoną kremacyjne stosy. Jeden z budynków to „poczekalnia” dla umierających. Chętnych do tego, by umrzeć nad świętą rzeką (dopływ Gangesu) jest tylu, że dyżurny lekarz kwalifikuje do pozostania tylko tych, którzy rzeczywiście rokują nadzieję na szybkie wyjście z aktualnego wcielenia; zdrowsi i silniejsi muszą odejść i oczekiwać na śmierć w innym miejscu.

Tu i ówdzie kręcą się święte krowy, a ubrani w pomarańczowe szaty święci mężowie zwani sadhu wyciągają ręce po datki. Wielu sadhu wykazuje się swoistą pomysłowością w zdobywaniu pieniędzy. Do niedawna był wśród nich „Milk Baba”, który od wielu lat nie tknął niczego poza mlekiem. -Wyjechał do Ameryki – zdradza jego kumpel rozczesujący długie na dwa metry, skołtunione włosy. Poszedł sobie gdzieś także i ten, który stosownie do hojności turystów dumnie demonstrował siłę swojego penisa podnosząc na nim wielokilogramowe ciężary. Ostał się za to jogin na życzenie zakładający na szyję nogi.

nepa-stupa.jpgZupełnie inna atmosfera panuje wokół stupy Bodhnath, największej w całej południowo-wschodniej Azji. Jak to przy świątyniach buddyjskich – emanuje z tego miejsca spokój i pobożność. „Om mani padme hum...” („Bądź pozdrowiony, klejnocie w kwiecie lotosu...”) – dobiegają zewsząd słowa świętej mantry. Są one wypisane również na powiewających na wietrze kolorowych chorągiewkach, a także na zwojach umieszczonych w cylindrach młynków modlitewnych, które obraca się obchodząc stupę dookoła (ważne: chodzimy wyłącznie zgodnie z ruchem wskazówek zegara!). Sporo tu Tybetańczyków – w pobliżu jest obóz tybetańskich uchodźców. Kupuję od nich tankę – religijne malowidło ręcznie malowane przez mnichów (tak przynajmniej zapewnia sprzedawca).

nepal--malpa-na-malpie.jpgZa to w kolejnej świątyni, Swayambhunath, mamy buddyjsko-hinduski miks. Na świątynne wzgórze prowadzi 365 schodów. Bardziej męczący od stopni są natrętni sprzedawcy. –Grającą miseczkę? A może turkusowe korale? - proponują. Na górze wznosi się piękna stupa z wymalowanymi wszechwidzącymi oczyma Buddy, a dookoła – hinduistyczne kapliczki. Przy jednej z nich kapłan robi mi na czole czerwone maźnięcie – to tzw. tika (w sanskrycie: „tilaka”). W około ruch i gwar - turyści mieszają się z pielgrzymami, po murze skaczą wszechobecne małpy (w końcu nie na darmo mówi się o tym miejscu „Świątynia Małp”), na środku chodnika, niczym się nie przejmując, wylegują się wychudzone psy. Jeszcze widok na otoczone zielonymi wzgórzami miasto i możemy wracać do centrum.


Goreteks za 15 dolarów

Przeludnione, liczące blisko milion mieszkańców Katmandu przypomina wielkie mrowisko, w którym panuje wieczny ruch. Na jednym ze skwerów przewodnik pokazuje pomnik kobiety. To Pasang Lhamu Sherpa, pierwsza Nepalka (i jak na razie jedyna), której udało się zdobyć Mt Everest (1993 rok). Miała 32 lat, zginęła przy zejściu, wpadając w lodowcową szczelinę.

nepal---ja-i-krowa.jpgNie łatwo jest przebić się przez uliczne korki. Mijamy długi mur otaczający tzw. Nowy Pałac Królewski, w którym rezyduje nepalski monarcha i dojeżdżamy do Tamelu. Nie ma chyba turysty, który będąc w Nepalu nie trafiłby do tej dzielnicy. Po wąskich i zatłoczonych uliczkach najlepiej chodzić na piechotę albo skorzystać z rikszy. Dookoła dziesiątki hoteli, setki sklepów z pamiątkami i sprzętem sportowym. Polary po 10 dolarów, windstopery za 15... –Orginal North Face! – zachwalają sprzedawcy towar sprowadzany (często – przemycany) z Chin. Ceny takie, że aż wstyd się targować, choć z jakością różnie bywa (słowo „original” traktujmy umownie).

Tamel to także dzielnica restauracji i pubów. Jest wśród nich rozbrzmiewający muzyką „Tom and Jerry” czy klimatyczny „Budda Bar” w którym siedząc na podłodze sączy się drinki typu „Chłodny powiew Everestu”. Miejscowi rzadko do takich lokali zaglądają – dla nich zbyt drogo. Któregoś wieczoru wychodząc z pubu trafiam na śpiące na ulicy, przykryte kartonami dzieciaki. Trzech chłopców, wiek na oko 6-8 lat. Rodzice? Nie mają. Dom? Właśnie tu, na ulicy. Nie pytają o pieniądze - idę do sklepu i kupuję im torbę jedzenia.


Małoletnia bogini

nepal-durbar.jpgSercem Katmandu, najbardziej reprezentacyjnym placem, jest Durbar. Stojący przy nim stary pałac królewski wzniesiony w XVII wieku to teraz głównie kompleks muzealny (król zamieszkuje w pilnie strzeżonym nowym pałacu). Wśród licznych świątyń Durbanu najważniejsza jest Świątynia Taleju – niestety można do niej wejść jedynie podczas jesiennego festiwalu Dasain. W jednej ze ścian, za kratownicą, znajduje się wielka, mająca ponad 3,5 m wysokości głowa Białego Bhairava – szczerzącego kły hinduskiego bóstwa. Raz w roku z rurki wyprowadzonej z ust potwora leje się przez 3 dni piwo, którego za darmo mogą spróbować wszyscy chętni.

Niecodzienną budowlą stojącą w pobliżu jest pałacyk Kumari, jak nazywa się dziewczynkę uważane za żywą boginię. Nie ma co jej zazdrościć – za wyjątkiem uroczystych procesji kilka dni w roku, dziecko nie może opuszczać swojej siedziby, a w międzyczasie pokazuje się publicznie jedynie z balkonu, zawsze z poważną i nienaturalnie umalowaną twarzą. Swoją funkcję Kumari pełni do pierwszej menstruacji, potem z grona kandydatek w wieku 4-6 lat wybiera się kolejną boginię.

nepal-kumari.jpgSwoją Kumari ma także Patan – sąsiednie miasto, położone ok. 5 km od Katmandu. Tam także jest plac Durbar, czyli Pałacowy, bo i tam jest monarsza rezydencja.

Wśród licznych świątyń znajdujących się w Patanie turystom podoba się zwłaszcza Jagannarayan z przykładami sztuki erotycznej, także z udziałem zwierząt. Z kolei na stojącej przed nią kolumnie widać rzeźbę klęczącego króla z ptakiem na głowie. Według jednej z legend w momencie kiedy ptak poderwie się do lotu, posągowe słonie strzegące pałacu ożyją i powędrują do sadzawki w rogu placu napić się wody! Nieopodal jest też mająca XII-wieczne tradycje ciekawa świątynia buddyjska, zwana Złotą, od pozłacanego dachu, jaki ufundowali miejscowi kupcy. Po dziedzińcu chodzą święte żółwie, obrzędy sakralne sprawują młodzi, często zaledwie kilkuletni mnisi.


Sobota jest niedzielą

Dopełnienie zwiedzania Doliny Katmandu stanowi wypad do Baktapuru (12 km od Katmandu). Podobnie jak i place Durbar w Kahmandu i Patanie, także i to miejsce jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W Baktapurze czas się zatrzymał. To swoisty „skansen”, zamknięty dla samochodów, z ludźmi żyjącymi w ten sam sposób od czasów średniowiecza. Na jednym z placów suszy się zboże, dzieci noszą w wiadrach wodę, kobiety przędą wełnę, mężczyźni z przyniesionej z rzeki gliny lepią dzbany. Jak to turyści, zwiedzamy kolejne świątynie i pałac „55 okien” (wierzę na słowo, że tyle jest), podziwiamy też misternie rzeźbione Pawie Okno (ma wygląd rozpostartego pawiego ogona), napal-baktapur.jpgbo jakby nie było, z artystycznej obróbki drewna miejscowa ludność słynie. Ale tak naprawdę i tak najciekawsze jest to co się dzieje na ulicach, czyli codzienne życie. Jak one wygląda w dużej mierze zależy od przynależności kastowej. Z nepalskich czterech kast najwyżsi w hierarchii są brahmani, choć oni też mają najwięcej zakazów (zakaz picia alkoholu, spożywania wołowiny i mięsa kurczaka, ponadto cebuli, porów, grzybów, pomidorów etc.). Inna sprawa, że Nepal się zmienia, tak więc i z przestrzeganiem zasad różnie bywa.

Ruch wokół mnie narasta - coraz trudniej przecisnąć się przez tłum ludzi, zewsząd dobiega dźwięk klaksonów. Uświadamiam sobie, że jest niedziela. W Nepalu to już po weekendzie - wolna od pracy jest sobota. Nawet pod tym względem himalajskie królestwo różni się od większości innych państw.




Warto wiedzieć (dane z 2006 r.):

Dolot: Najczęściej stosowane przez polskich podróżników połączenie to przelot Aerofłotem via Moskwa do Delhi i stamtąd samolotem Air India do Katmandu (aktualnie ok. 3300 zł). Dużo wygodniejsze jest połączenie Austrian Airlines z jedną przesiadką (w Wiedniu) – koszt ok. 3700 zł (w obie strony, w cenie wszelkie podatki).

Wiza: Dostaje się ją na lotnisku, po przylocie, po wypełnieniu formularza (potrzebne jest 1 zdjęcie) i zapłaceniu 40 dol. Przy wylocie płaci się podatek wylotowy w wysokości 25 dol.

Waluta: rupie nepalskie. 1 USD = ok. 70 NR.

Przykładowe ceny (w rupiach): znaczek do Polski – 25, butelka wody mineralnej (1 l) – w mieście 30, w górach nawet 70-80, piwo w restauracji – ok. 180, coca cola – 25-30, 1 godz. internetu – 30-80, 1 min. rozmowy telefonicznej do Polski – 50-100 rupii/min, noclegi – już od ok. 100 rupii (za tę cenę w bardzo spartańskich warunkach).

Język: nepalski plus dialekty regionalne, ale w powszechnym użyciu jest też angielski.

Bezpieczeństwo: Zagrożenie przestępczością jest niskie, ludzie są przyjaźni i na ogół uczciwi. Największym zagrożeniem są wypadki drogowe spowodowane kiepskimi drogami i brawurą kierowców. Niski stan higieny może spowodować m.in. problemy żołądkowe. Na pewno trzeba uważać z wodą (pić tylko butelkowaną). Nie są wymagane żadne szczepienia. Niektóre rejony, zwłaszcza w okresie monsunu, są objęte ryzykiem malarii.

Zwiedzanie Doliny Katmandu: za wstęp do popularnych wśród turystów miejsc (place Durbar Patanu i Katmandu, ciekawsze świątynie) trzeba płacić. Np. wstęp do miasta Baktapur kosztuje 10 dol., przebywanie na placu Durban w Katmandu – ok. 3 dol.

Internet: Warto zajrzeć na: www.welcomenepal.com oraz www.nepalvista.com/nepal.htm

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!