Image
Image
Image
Image

* Wodna adrenalina

hydrospeed - ja w wodzie.jpgHYDROSPEED

Nurt jest coraz szybszy... Przede mną wyrastają dwa potężne głazy, a między nimi woda tworzy mały wodospad. Zawrócić się nie da... Spływam z nurtem niczym wrzucony do rzeki patyk.





-Ten sport daje lepszy kontakt z rzeką niż jakikolwiek inny - mówi Erik, Francuz będący jednym z instruktorów hydrospeedu. Górska rzeka, na którą patrzysz z poziomu powierzchni wody wygląda zupełnie inaczej, niż gdy się po niej płynie np. kajakiem. Wkrótce przekonam się, że to stuprocentowa prawda.

Najpierw na sucho


Zanim zacznie się zabawa jest biurokracja. Tak jak i wszyscy, muszę podpisać, że umiem przepłynąć min. 25 metrów, nie straszne mi zanurzenie pod wodę i że organizatorzy nie biorą odpowiedzialności za  ewentualne wypadki. Pytam o owe wypadki - firma Arc Aventures to jeden z największych i najsłynniejszych francuskich hydrospee - w rzadku.jpgorganizatorów aktywnego wypoczynku, z ponad 16-letnim stażem i odpukać - wypadków żadnych nie mieli. -Co najwyżej ktoś poobija się o kamienie... - słyszę.

Chwilę potem następuje przydział sprzętu. Jeszcze nie weszłam do wody, a już jestem mokra, bo założenie pianki to nie lada wysiłek. Jest nas w sumie kilkanaście osób, ludzi raczej młodych (ale nie za bardzo - limit wiekowy to 16 lat), dominują panowie. Instruktorzy (w sumie trzech) usadzają nas na trawie i robią krótkie szkolenie. - Nie wystawiajcie łokci za deskę, bo możecie uderzyć się o kamienie. Jeśli ją zgubicie deskę - nie panikujcie tylko spokojnie połóżcie się na wodzie i spływajcie nogami do przodu - nakazuje Eryk. Jak pokażę ten znak (pokazuje) to płyniecie na lewo, jak tak (inny znak) to się zatrzymujemy. -No to do wody! - pada komenda.

Uwaga na kamienie


Wkładamy kaski, płetwy. Woda wydaje się lodowato zimna, ale to tylko pierwsze wrażenie. Za chwilę rozgrzeją nas emocje.

Po kolei rzucamy się na wodę trzymając kurczowo deski. Zaraz zresztą mamy pierwszy próg. Fale są całkiem niezłe - są miejsca gdzie wręcz "staję dęba". Deska chroni, ale tylko górną część ciała, można jej zresztą używać jako swoistą tarczę przed falą i skałami. Początkowo te wielkie, wystające z wody kamienie trochę przerażają, ale wkrótce okazuje się, że dużo gorsze są te schowane pod wodą, o hydrospeed-walka.jpgktóre zawadza się udami. Siła wody rzuca mnie na taką niewidzialną, ale boleśnie odczuwalną przeszkodę. Pamiątkę w postaci ogromnego siniaka będę nosiła jeszcze przez kilka dni.

Na szczęście nurt uspokaja się. Można się rozluźnić, podziwiać widoki. A widoki są naprawdę piękne. Na tle błękitnego nieba odcinają się ośnieżone szczyty sabaudzkich Alp...

Ale oto koniec sielanki, bo tymczasem prąd przyśpiesza. -Zbliżamy się do kolejnego progu - ostrzega Erik. Zamieniamy się na deski - oddaję mu swoją, dmuchaną, i przez jakiś czas sprawdzam masywny plastik na jakich pływają instruktorzy. Trudno ocenić, która lepsza. Plastik niewątpliwie jest trwalszy, za to "dmuchaniec" - jest szybszy.

Ten próg to już pestka. Wcale nie jest łatwiejszy od poprzednich, ale po prostu nabieramy wprawy.

Jak w wirówce


hydrospeed - facet w wodzie.jpg Stopień trudności rzeki ocenia się w skali od 1 do 6 - "nasza" rzeka ma przeciętnie 3, choć jest jedno miejsce "czwórkowe". W sumie do przepłynięcia mamy 15 km. Nie jest to jednak specjalnie męczące bo niewiele jest odcinków gdzie naprawdę trzeba machać płetwami. -Eee, myślałam że będzie trudniej - marudzę. Erik patrzy uważnie na mnie... -Widzisz most? Jak miniesz przęsło odbij w prawo. Płyń pierwsza - podpuszcza... Czuję podstęp, ale robię jak mówi. A tam... Nurt porywa mnie tak szybko, że nawet nie mam czasu się bać. Wszystko dzieje się tak szybko. Czuję się jak w wirówce - woda zalewa mi twarz, podtapia, wreszcie wyrzuca na powierzchnie. Zachłystuję się wodą, ale już jest spokojniej. Oglądam się do tyłu - część osób przepływa bokiem, ci którzy wybierają "moją" drogę, także walczą zapamiętale. Ktoś gubi deskę, co i rusz wśród fal pojawia się i niknie żółty kask. Instruktorzy obserwują jak kto sobie radzi, ale nie ma problemu - ich pomoc nie jest konieczna.

-Fantastycznie! - krzyczymy do siebie z przejęciem. -Dopływamy do brzegu! Koniec! - nawołuje Erik. Szkoda...


Informacje praktyczne:

 
Organizacja spływów:
Arc Aventures, tel. +33- 479 07 44 64, http://www.arc-aventures.com , e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. . Oprócz hydrospeedu firma organizuje także rafting i canyoning.

Dojazd: baza mieści się w Bourg-St-Maurice, w rejonie Albertville, koło Les Arcs.

Termin: główny sezon to miesiące wakacyjne, ale jeśli stan wody na to pozwala można ćwiczyć hydrospeed już w maju.

SPRZĘTOWE ABC

Vademecum podróżnika

Strefa outdooru

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!