Image
Image
Image
Image

Mikołajowe manipulacje

sw. mikolaj z dziecmi.jpgGRENLANDIA I ŚWIĘTY MIKOŁAJ

Święty Mikołaj to doskonały biznes. Przy okazji tzw. Mikołajek (6 grudnia) i Bożego Narodzenia - widać to szczególnie. No dobrze, ale jeśli chcielibyśmy owego dobrodzieja odwiedzić, to dokąd powinniśmy się wybrać?


 


Różnie o nim mówią. Rosjanie  - "Dziadek Mróz", Duńczycy - "Julemanden", Niemcy - "Weihnachtsmann", Grenlandczycy - "Juullip Inua Kalaallit Nunaata". I tak chodzi o jedną i tę samą osobę - Świętego Mikołaja.

 



Zapłać to Mikołaj napisze


mikolaj-wioska og.jpgNajczęściej kojarzy się św. Mikołaja z Finlandią. Oczywiście to efekt doskonałego marketingu i pod tym względem można Finom pogratulować! To, że zacny biskup żył kilka tysięcy kilometrów dalej, na południe, śniegu prawdopodobnie nigdy nie widział, a już na pewno nie śniło mu się o saniach i reniferach, stanowi tylko drobny szczegół, o którym na wszelki wypadek w Finlandii się nie mówi.

Każde fińskie dziecko powie, że dom świętego Mikołaja znajduje się się w dalekiej Laponii (oczywiście w jej fińskiej części), koło góry Korvatunturi co można przetłumaczyć jako "Ucho". Rzeczywiście kształtem jest ona podobna do ucha, ale swoją drogą dzieciaki wierzą, że dzięki niej Mikołaj ma możliwość podsłuchiwania wszelkich życzeń. Spotkać Mikołaja można jednak nie tam, lecz w jego biurze. Mieści się ono w specjalnie wybudowanej wiosce - kilka kilometrów od miasta Rovaniemi, dokładnie na linii kręgu polarnego. Jest tu poczta, w której za opłatą można zamówić kartkę którą Mikołaj ma napisać do wybranej osoby (pomaga mu w tej pracy sztab zatrudnionych elfów), są sklepy no i jest salka, w której długobrody staruszek urzęduje nie grzesząc bynajmniej bezinteresownością - za każde zdjęcie z nim trzeba słono zapłacić.  Ruch w interesie jest ogromny - przyjeżdżający tu przez cały rok turyści z całego świata nie szczędzą pieniędzy, ani na zdjęcia, ani na pamiątki, ani na atrakcje typu przejażdżki skuterami śnieżnymi lub zaprzęgami psimi. Jest jeszcze jedna atrakcja - wymalowana na chodniku linia kręgu podbiegunowego i stosowna tablica. O dziwo tutaj możemy się sfotografować bezinteresownie.

mikolaj-wioska-znak.jpg Dwa kilometry od tej wioski jest jeszcze jedno miejsce związane z mikołajowym biznesem. To "Jaskinia świętego Mikołaja" zwana też Santa Parkiem. To z kolei coś pośredniego pomiędzy wesołym miasteczkiem, w którym główną atrakcją jest przejażdżka specjalnymi wózkami przez mikołajowe "królestwo", a tętniącymi życiem warsztatami, w których można zobaczyć pracujące elfy, a nawet samemu włączyć się np. w tkanie dywanów, robienie świec, pieczenie świeżego chleba. Warto spojrzeć też na wystawę korespondencji do Mikołaja - wiele listów przysłano z Polski. Rzut oka na zegar odliczający czas do Bożego Narodzenia uzmysłowi nam, że może czas kupować prezenty. Oczywiście możemy uczynić to na miejscu.


Mikołaja wersja grenlandzka


Temu, że Święty Mikołaj mieszka w Finlandii zaprzeczają Duńczycy. Dla nich pewne jest, że dom owego jegomościa znajduje się na Grendlandii, należącej do Danii największej wyspie świata. Tyle że w przeciwieństwie do Finów Duńczycy nie radzą sobie z odpowiednią reklamą. Wprawdzie na lotnisku w Kangerlusuaq, mieście do którego przylatują samoloty z Europy wita przyjezdnych tablica z mapą Grenlandii i napisem: "ziemia świętego Mikołaja", ale dokładniejszych informacji gdzie niby szukać śladów słynnego pana, ogólnie nie ma. Dociekliwy turysta dowie się najprawdopodobniej, że Mikołaj mieszka w lodowym pałacu, w trudno dostępnych, pokrytym wiecznym lodem pustkowiach Grenlandii północno-wschodniej, ale jak sama sprawdziłam - można odwiedzić też jego letni dom, znajdujący się ok. 600 km na północ od linii kręgu polarnego, na niewielkiej wysepce nad którą góruje przypominająca serce potężna skała. Jedyne miasteczko w tej okolicy to urokliwie położone Uummannaq. Wśród typowych dla Grenlandii kolorowych domków bez trudu odnajdziemy jedyny w tym miejscu hotel, w którym można otrzymać klucze do chaty Mikołaja i mapkę jak do niej dotrzeć. No dobrze, ruszam! Po trzech kilometrach spaceru przez góry dochodzę do szmaragdowej zatoczki w której pływają lodowe góry. Jest też chatka - zbudowana na wzór tradycyjnych grenlandzkich domów, czyli z kamieni. Otwieram drzwi - cóż chyba grenlandzki Mikołaj nie ma czasu na sprzątanie. W bałaganie obok kikuta choinki znajduję dziecięce rysunki. Ponoć czasami wpadają tu w ramach szkolnych zajęć miejscowe dzieciaki.

Dużo większy porządek ma Mikołaj w miejscu pracy, czyli na bożonarodzeniowej poczcie w stolicy Grenlandii - Nuuk, albo inaczeh Gothab (od domku w Uummannaq to dobre ponad tysiąc kilometrów na południe). Znaleziona tam (na poczcie) ulotka uświadamia, dlaczego Mikołaj upodobał sobie Grenlandię. Powodów jest wiele: bo to piękny kraj, który nigdy nie był zaangażowany w wojny, gdzie ludzie są mili i otwarci, gdzie żyje się w harmonii z naturą.

Mikołaj w wersji grenlandzkiej różni się nieco od fińskiego kuzyna. Też ma długą, białą brodę, czerwoną czapę, nie zapomniano jednak o  kamikach - grenlandzkich butach z foczej skóry, charakterystycznym elemencie stroju narodowego. Na szyi biskup nosi czarny kamień, który można znaleźć tylko na tej największej wyspie świata, a na szyi - łańcuch wycięty przez elfy z rogów zrzucanych przez renifery. Środkiem lokomocji dla grendlandzkiego Mikołaja jest zaprzęg, ale nie reniferowy tak jak w Finlandii, lecz psi - bo to psie zaprzęgi są głównym środkiem lokomocji podczas długiej północnej zimy. Psów ciągnących mikołajowe sanie jest dokładnie dwanaście, tyle ile miesięcy. Najważniejszy, lider nazwany został Grudniem. Jednym słowem, jak się chce, wszystko można wykorzystać do promocji danego regionu, przystosowując coś "importowanego" (w tym przypadku - Mikołaja) do miejscowych realiów. Liczy się pomysł.

mikolaj11.jpgPrzed wejściem do grenlandzkiego biura Świętego Mikołaja, a zarazem poczty stoi dwumetrowa, wkopana w beton choinka. Tak naprawdę - sztuczna, ale dla wielu grenlandzkich dzieci to jedyna okazja, by zobaczyć jak wygląda drzewo. - Jak byłem we Francji na wycieczce z grupą dzieci z domu dziecka na północy Grenlandii, wiesz co im się najbardziej podobało? - pyta mnie miejscowy pedagog. - Wieża Eiffle`a? - strzelam. - Co ty! Drzewa! Swoją drogą, ja też po dwóch tygodniach pobytu wśród surowych skał zdążyłam zatęsknić za lasem.

Przed choinką w okresie Bożego Narodzenia wystawia się pojemnik na... smoczki. Grenlandzkie dzieci, które uważają się już za zbyt "dorosłe" by ssać smoka, wrzucają go do owego pojemnika. W ubiegłym roku wysokość smoczego słupa wyniosła 4 mety!

Wrzucać można też listy - do Świętego Mikołaja oczywiście. Służy do tego ogromna,  przekraczająca znacznie wzrost człowieka czerwona skrzynka ustawiona z drugiej
strony pocztowego budynku.




Zapomniane listy
 


Mikołajowa poczta zaczyna swoją działalność przed świętami, ale dzięki uprzejmości pań z miejscowej informacji turystycznej (po sąsiedzku z pocztą) udaje mi się do niej wejść w środku lata. W sumie to trzy pomieszczenia wypełnione choinkami, ozdobnie zapakowanymi paczkami, zabawkami i Mikołajami w różnej postaci.

Znajduję pudło z listami - wiele z nich jest w ogóle nie otwartych!  Ciekawe, że najwięcej z nich nadeszło wcale nie z Grenlandii czy Danii, lecz z Polski i Słowacji! Oczywiście są też listy z Japonii, Niemiec, Włoch - z całego świata, ale dla mnie najmilsze są te "nasze".

mikolaj88.jpgŁamię tajemnicę korespondencji i zaczynam je czytać. Wśród tych z Polski dominują prośby od dzieciaków z wsi i miasteczek. Niektóre napisane dorosłą ręką (znalazła się nawet mama, która ten sam list wysłała w kilku wersjach językowych!), niektóre wyraźnie autorstwa dzieci - wykaligrafowane pod linijkę, albo wręcz przeciwnie - z trudnymi do odczytania kulfonami zrobionymi niewprawną ręką przejętego malucha. O co proszą polskie dzieci? O klocki lego, lalki Barbie, Pokemony, słodycze, a nawet "o pieska który umie szczekać". Niektóre dają sporo do myślenia:"Mam osiem sióstr i starszego brata. W zeszłym roku o nas zapomniałeś, ale wierzymy, że teraz nas odwiedzisz!". "Nie musisz mi nic przynosić, ale daj mamie zdrowie". Dawniej na listy dzieci ponoć odpisywano i wysyłano nadawcom kolorowe wycinanki. Teraz chyba nie ma komu się tym zajmować. Szkoda tylko zawiedzionych dziecięcych nadziei...

 



Co ma Mikołaj do Zorzy Polarnej?


mikolaj-poczta i elfy.jpgNawet jeśli można zganić grenlandzkiego Mikołaja za lenistwo w odpisywaniu na listy, trzeba przyznać, że turystów do Nuuk przyciąga. Kilku turystów (dorosłych, bez dzieci), których spotkałam w grenlandzkiej stolicy przyznało mi się, że najbardziej w zwiedzaniu miasta interesowała ich mikołajowa poczta. Jednak w przeciwieństwie do Finlandii nie ma ona jarmarcznej otoczki, a po prawdzie - jest chyba trochę niewykorzystana. Finowie opanowali mikołajową komercję do perfekcji, wręcz - przesady, Grenlandczycy dopiero się jej uczą. Pomysły jednak mają dobre. Wykorzystali np. Mikołaja do bajkowej interpretacji powstania zorzy polarnej. Jako element stroju do pasa dobrotliwego starca dołączyli klucz. Magiczny klucz - do uruchomiania maszyny zabawek. Kiedy maszyna jest w ruchu - daje światło, a te przechodząc przez diament umiejscowiony w wieży lodowego zamku należącego do Mikołaja - rozszczepia się tworząc Zorzę. Dla odmiany - jeśli się popsuje, powoduje pioruny, ale na szczęście elfy-mechanicy szybko umieją awarię usunąć.

 



Legendy i prawda


No dobrze, a teraz czas na prawdę. Skąd naprawdę wywodzi się Święty Mikołaj? Absolutnie nie ma on nic wspólnego ze Skandynawią. To postać jak najbardziej autentyczna, żyjąca w IV wieku n.e. w Anatolii, czyli w azjatyckiej części obecnej Turcji, w leżącym nad Morzem Śródziemnym mieście Myra (to nazwa starożytna - na współczesnych mapach musimy szukać Kale). Słynący z dobroci i szlachetności biskup faktycznie na Boże Narodzenie rozdawał prezenty, choć odnośnie cudów które czynił jest obecnie sporo wątpliwości. W efekcie świętym został, ale nie tak dawno, podczas "czystki" rejestru świętych, pozbawiono go tego zaszczytnego tytułu. Tradycja jednak jest silniejsza niż przepisy - i tak na całym świecie ciągle nazywa się go Świętym.

Po śmierci biskupa z Myry pochowano go w wybudowanej w tym mieście katedrze. Szczątki świętego przez wiele wieków przyciągały pobożnych pielgrzymów, aż w XI wieku zostały... wykradzione. Sprawcą tego karygodnego czynu byli włoscy żeglarze, którzy w ten sposób chcieli przysłużyć się sławie swojego miasta, czyli Bari (jak na ironię Święty Mikołaj jest patronem i żeglarzy, i... złodziei). Zgodnie z obowiązującą w średniowieczu modą każda szanująca się świątynia powinna posiadać jakieś relikwie. Od tej pory szczątki biskupa spoczywają na południu Włoch i Święty Mikołaj stał się patronem Bari. Jedynie nieliczne kości świętego, które chyba przez nieuwagę zgubiono, można ogladać w Muzeum Archeologicznym w Antalyi - największym mieście tureckiej riwiery.

laponia2.jpgTurcy, na ogół mistrzowie w szukaniu okazji do zarabiania, w przypadku Świętego Mikołaja nie wykorzystali sytuacji. Inna sprawa, że może jako muzułmanie, nie przywiązywali specjalnego znaczenia do chrześcijańskiego kościoła. Wprawdzie świątynia już od XIX wieku była remontowana, ale to zasługa nie tyle Turków co bardziej Rosjan (święty Mikołaj to przecież ich czołowy święty - patron Rusi). Rosjanie ciągle wiodą prym wśród turystów przyjeżdżających do Myry. W sumie dopiero teraz Turcy zaczynają rozumieć, jak świetnym interesem może być Mikołaj, który przecież wywodzi się z ich terytorium.

A jak święty Mikołaj znalazł się w Finlandii? To stosunkowo niedługa historia. W latach 20. XX wieku jeden z fińskich dziennikarzy radiowych prowadzący program dla dzieci wymyślił sobie historyjkę. Oczywiście o Mikołaju który mieszka w zasypanej śniegiem tundrze... Historyjka się spodobała. A że była wytworem fantazji nie mającym wiele wspólnego z prawdą? Kogo obchodzi to, że prawdziwy Mikołaj to już nie święty, że nigdy nie widział śniegu, a jeśli by miał wybierać jakieś miejsce zamieszkania, to zimna, mroźna Finlandia, a tym bardziej - Grenlandia, byłyby ostatnim miejscem, na które by się zgodził?

 

 

 

Kontakt do grenlandzkiego Świętego Mikołaja:

Santa House P.O. Box 401, DK-3900 Nuuk, Greenland








Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!