Image
Image
Image
Image

BAGAŻ DO KONTROLI POPROSZĘ!

BAGAŻ DO KONTROLI POPROSZĘ!

PRZEPISY CELNE CZYLI CZEGO LEPIEJ NIE PRZYWOZIĆ

Zakazana figurka Buddy, wizja aresztu za pomarańczę, potężna kara finansowa za popularną w Azji wódkę z zatopionym w butelce wężem… Dla celnika nie ma tłumaczenia, że czegoś „nie wiedzieliśmy”, albo że w kraju w którym byliśmy, dana rzecz jest zupełnie legalna


Najważniejsza zasada: obowiązują przepisy kraju do którego wjeżdżamy. Dla własnego dobra powinniśmy się w nich z grubsza orientować. Jednak i tak trzeba wziąć pod uwagę, że ostateczna interpretacja owych przepisów należy do osoby przeprowadzającej kontrolę. W dobie maszyn skanujących bagaże i różnych cudów techniki, szansa na wpadkę jest bardzo duża. Niezależnie od tego czy chodzi o świadomy przemyt, czy też niewinne przewożenie pamiątek dla najbliższych.


Nieświadomość nie usprawiedliwia

celne4.jpgNiektóre przepisy wjazdowe i celne mogą nas zaskoczyć. I tak przyjeżdżając do komunistycznej Korei (KRL-D) trzeba oddać do depozytu telefon komórkowy i urządzenia z GPS (będą czekały odbioru przy wyjeździe), problemy mogą być też z teleobiektywami i z produktami z żeń-szenia. Do Izraela nie można wwieźć stylizowanych monet oraz matryc do ich produkcji, a także automatów do gier hazardowych. W RPA nie wolno posiadać nieoszlifowanych diamentów. W wielu konserwatywnych krajach muzułmańskich (Libia, Arabia Saudyjska ) nie wolno wwozić wieprzowiny, materiałów pornograficznych (na wszelki wypadek lepiej zostawić w domu również zwykłe gazety, gdzie są rozbierane zdjęcia), ale także dewocjonaliów innych niż islamskie (problemy mogą być na przykład z Pismem Świętym czy różańcem). Zastrzeżenia mogą budzić kasety wideo, płyty DVD czy CD i inne nośniki danych, które mogą być na granicy sprawdzane, ewentualnie zatrzymane do depozytu. W przypadku Arabii Saudyjskiej poza konfiskatą trefnych „towarów”, złapany podlega jeszcze karze grzywny i zostaje wpisany na czarną listę, która uniemożliwia uzyskanie powtórnej wizy (dotyczy to nawet z pozoru nietykalnych dyplomatów).

Oryginalne przepisy ma Singapur, gdzie nie wolno wwozić… gumy do żucia (chyba że w celach leczniczych, co trzeba udowodnić), a także tytoniu do żucia, zapalniczek w kształcie pistoletów i sztucznych ogni.

cla10.jpgOgólnie przy stanowiskach celnych lepiej nie zwracać uwagi nadmiernym bagażem. Rosja wprowadziła nawet ograniczenia wagowe i kosztowe wwożonego bagażu. I tak po przekroczeniu 35 kg przepisowej wagi pakunków, celnicy mogą zażądać 4 euro za każdy dodatkowy kilogram.

Warto też orientować się jak wygląda sprawa płacenia cła za przywożone rzeczy. Zazwyczaj cło kojarzy nam się z typową elektroniką, a tymczasem celników może zainteresować łączna wartość wszystkiego co za granicą kupiliśmy (oprócz elektroniki również pamiątki, prezenty, odzież, zabawki…). W przypadku Polski limitem jest równowartość 300 euro dla podróżnych przyjeżdżających lądem i 430 euro dla tych, którzy korzystają ze statków, jachtów lub samolotów. Co to oznacza w praktyce? Cło możemy zapłacić nie tylko za kupionego za granicą bajeranckiego laptopa (w podanych pułapach cenowych się nie zmieści), ale także za walizę markowych ciuchów i drogą biżuterię. A przy okazji, w kwestii pieniędzy: warto wiedzieć, że większość krajów ogranicza się wywóz gotówki. W przypadku Polski i całej strefy Schengen (pamiętajmy, że strefa Schengen to także nie będące w Unii: Szwajcaria, Norwegia i Islandia), sumy powyżej równowartości 10 tysięcy euro muszą być zgłaszane służbom celnym. Jeśli o tym „zapomnimy” możemy zapłacić karę kilkuset, czy nawet kilku tysięcy złotych.


Kiełbasie mówimy nie!

cla 10.jpgBardzo wiele krajów wprowadziło zakaz wwozu roślin (także sadzonek), nasion, owoców i wszelakiej żywności oraz produktów pochodzenia roślinnego lub zwierzęcego. Dotyczy to głównie wysp (bardzo restrykcyjne przepisy mają na przykład Australia, Nowa Zelandia, czy Kuba), ale nie tylko, bo na przykład Stany, Kanada czy Chile też są bardzo na tym punkcie wyczulone. W Australii miałam kiedyś ogromne problemy po znalezieniu w moim podręcznym plecaku pomarańczy, o której po prostu zapomniałam, a w druczku deklaracji sanitarnej wpisałam, że żadnych owoców nie posiadam. Po długich wyjaśnieniach łaskawie darowano mi grzywnę, ostrzegając jednak, że od tej pory jestem notowana w australijskich służbach jako osoba która złamała prawo. Innym razem, w Nowej Zelandii, straciłam na lotnisku dwie godziny tylko dlatego, że w paszporcie miałam stempel potwierdzający że nieco wcześniej byłam w Afryce. Finał był taki, że aby przypadkiem nie przywieźć afrykańskich roślin, nasion, czy insektów, musiałam odkażać buty i rozkładać do dezynfekcji namiot. Jeśli natomiast chodzi o żywność wwożoną do Nowej Zelandii, można zabrać ze sobą jedynie produkty zapakowane fabrycznie, mające po angielsku opisany swój skład, a także informacje o producencie. Jednak nawet takie produkty muszą być wpisane do deklaracji – jeśli tego nie zrobimy, możemy zostać ukarani mandatem stanowiącym równowartość nie mniej niż 450 zł.

Czasem na indeksie znajdują się jakieś konkretne towary. W Norwegii są to na przykład ziemniaki, natomiast w Szwajcarii – przetwory mięsne (można wwieźć ich do 500 g na osobę, a jeśli będziemy mieli więcej, za każdy kilogram grozi nam opłata 20 CHF, czyli 64 zł). 


Mak, koka,marihuana

celne5.jpgTo, że za przemyt narkotyków możemy mieć bardzo duże problemy, powszechnie wiadomo. Dla swojego dobra nie powinniśmy godzić się na przewożenie tajemniczych paczek, a teksty typu „To leki dla chorego dziecka” usłyszane od nieznajomej osoby, nie powinny nas wzruszać. W niektórych sytuacjach lepiej uważać, aby ktoś nam czegoś nie podrzucił. Kary są srogie – wieloletnie więzienie często w nieludzkich warunkach, a nawet kara śmierci (stosują ją m.in. Filipiny czy Egipt).

Czasem jednak definicja narkotyków może budzić wątpliwości. Na przykład w Egipcie i w Libii za narkotyk uważa się zwykły mak, w Kuwejcie w taki sposób mogą zostać potraktowane środki psychotropowe i sterydy. Na pewno nie zaszkodzi, aby zażywając mocniejsze leki, postarać się o zaświadczenie lekarskie nakazujące ich użycie (np. na Kubie obowiązuje zakaz przywozu insuliny, tak więc osoby cierpiące na cukrzycę powinny załatwić sobie odpowiednie zezwolenie). Przepisy ograniczające przywóz leków mamy także w Polsce – nawet jeśli ktoś przyjmuje systematycznie dany lek, celnicy dopuszczają wwiezienie maksymalnie do pięciu jego opakowań.

celne8.jpgNawet za niewinnego lizaka z marihuaną, kupionego za 1 euro na amsterdamskim straganie z pamiątkami, możemy mieć problemy – przez naszych celników może być potraktowany jako narkotyk. Trudno też będzie wyjaśnić celnikowi że liście koki to w Peru powszechny i zupełnie legalny specyfik, wręcz zalecany do żucia w celu osłabienia objawów choroby wysokościowej, nie mówiąc o tym że serwowany powszechnie w postaci naparu w przydrożnych knajpkach (mało tego - herbatkę z koki w wersji saszetek można kupić w supermarketach!). Tymczasem polscy celnicy twardo obstają, że obowiązują przepisy kraju do którego się wjeżdża, a to że z małej ilości takich liści koki i tak się kokainy nie wyprodukuje, wcale ich nie przekonuje. W każdym razie lepiej nie liczyć że się uda, tym bardziej że nosy psów szukających tego typu towarów są naprawdę czułe.


Ciekłe procenty

Z przewożeniem alkoholu trzeba po prostu zachować umiar. Największe restrykcje są w krajach muzułmańskich, zwłaszcza w Iranie i Libii, gdzie nawet za puszkę ulubionego piwa możemy wylądować w areszcie. Nie wolno wwieźć trunków także do Kuwejtu, ale na przykład w Jemenie, gdzie oficjalnie też jest prohibicja, władze zezwalają cudzoziemcom na przywóz dwóch butelek alkoholu.

celne9.jpgW innych krajach przepisy mogą się mocno różnić. Na przykład w Izraelu wszystko zależy od mocy – akceptuje się 2 litry alkoholu poniżej 40%, ale już tylko jedną butelkę mocniejszych specyfików. Uważajmy przy podróżach do USA – tam możemy mieć na wjeździe zaledwie 1 litr alkoholu (niezależnie czy to wódka, czy piwo). Z kolei w Norwegii, gdzie w zależności od rodzaju limit wynosi od 1,5 do 3 litrów „na głowę”, zakazane jest przywożenie alkoholi o mocy powyżej 60 proc., natomiast te, które mają powyżej 22 % mogą posiadać jedynie osoby, które przekroczyły nie 18, lecz 20 rok życia!

A jak z przywozem alkoholu do Polski? W tym przypadku wszystko zależy od tego, skąd przyjeżdżamy. Jeśli spoza Unii – na każdego podróżnego, który ukończył 17 lat limit wynosi  1 litr alkoholu powyżej 22 % (jest w tym również 80 %-owy alkohol etylowy) albo 2 litry alkoholi o mocy do 22 %, do tego 4 lity win niemusujących i 16 litrów piwa. W przypadku podróży na  terenie Unii, zarówno na granicy Polski jak i innych państw członkowskich możemy mieć aż 10 litrów spirytusu (pamiętajmy jednak, że spirytus to materiał łatwopalny, tak więc w samolotach nie wolno go przewozić), oprócz tego 20 litrów jak wymieniają przepisy: „wina o podwyższonej zawartości alkoholu (chodzi np. o sherry czy mające w okolicach 20% nalewki w stylu popularnej „Nalewki Babuni”, czyli już „nie wina”, ale jeszcze „nie wódki), do tego jeszcze 90 litrów zwykłego wina i 110 litrów piwa.


Zanim kupisz - pomyśl

celne11.jpgO tym, że można mieć problemy z wywozem antyków czy starych monet to zazwyczaj dla nas jasne, choć względne jest kryterium tego, co uważać za antyk. W Turcji pod to określenie podpadają mające więcej niż 100 lat dywany, w Rosji specjalnego zezwolenia wymagają dzieła sztuki mające więcej niż 50 lat. Często posiadana rzecz jest zupełnie nowa, ale dobrze „postarzona” – w takim wypadku warto mieć dokument potwierdzający taki zabieg. W przypadku prawdziwych antyków musimy domagać się od sprzedawcy certyfikatu potwierdzającego prawo wywozu towaru za granicę. Jeśli nic takiego nie dostajemy, a na dodatek kupujemy daną rzecz po wyjątkowo niskiej cenie, istnieje duże prawdopodobieństwo, że mamy do czynienia albo z podróbką, albo z towarem kradzionym.

Czasem jednak problemy są z wydawałoby się „zwykłymi” pamiątkami. W Tajlandii  obowiązuje zakaz wywozu figurek i wizerunków Buddy, chyba że chodzi o małe figurki ze straganów czy noszone przy sobie amulety. Z kolei w Rosji nie kupujmy zbyt pochopnie oferowanych okazyjnie puszeczek kawioru – możemy zabrać ich co najwyżej 250 gram, a kawioru z ryb jesiotrowatych – w ogóle! Bądźmy ostrożni z pamiątkami typu egzotyczne motyle (np. na Sulawesi jest miejsce, gdzie turyści masowo kupują gablotki z powtykanymi na szpilkach egzotycznymi okazami) i ozdobami z piórami (na Papui częste są naszyjniki z piórami rajskiego ptaka) – to także zakazane. Poza tym warto wiedzieć, że celnicy egipscy mogą dać nam duże kary pieniężne za kawałki rafy i muszelki, które zebraliśmy na plaży, zaś z Kuby można zabrać co najwyżej trzy duże muszle. W przypadku Kuby pamiętajmy też, że bez rachunku potwierdzającego zakup można wywieźć (w opakowaniach lub luzem) nie więcej niż 50 sztuk cygar. Uwaga! Wciąż utrzymywany jest zakaz przywozu kubańskich cygar do USA!

celne10.jpgOddzielny problem to nierozsądne pomysły związane z przywożeniem w charakterze pamiątek żywych zwierząt. Jeśli nie mamy stosownych dokumentów sanitarnych, argument że uratowaliśmy zwierzakowi życie, nikogo nie wzruszy. Wprawdzie sama kiedyś przygarnęłam na Kamczatce znalezioną na wulkanie bezdomną psinę, po czym przemyciłam ją do Polski, jednak wiem, że gdyby to się zdarzyło w obecnych czasach (opisywana sytuacja miała miejsce 20 lat temu), psiak prawdopodobnie poszedł by do uśpienia, a ja miałabym duże kłopoty.

Tajemniczy skrót - CITES

Niedawno usłyszałam o znajomym znajomych, który wyjechał do Australii i wszystko byłoby dobrze, gdyby w drodze powrotnej na kontroli bezpieczeństwa nie zadźwięczała mu metalowa klamra od paska. Facet pasek zdjął i… tu się zaczęło. Na pytanie skąd ma owy pasek, zgodnie z prawdą przyznał że dostał w prezencie jeszcze w Polsce. Kolejne kilka godzin miał już z głowy – zrobiła się afera, bowiem pasek okazał się zrobiony ze skóry egzotycznego krokodyla.

celne3.jpgO tym, z czym mogą być na granicach problemy, wylicza podpisana w 1973 roku Konwencja Waszyngtońska, zwana powszechnie CITES (skrót od nazwy brzmiącej po polsku: „Konwencja o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem”). Chodzi o ochronę zagrożonej przyrody - na liście CITES znalazło się ponad 34 tys. gatunków, z czego ok. 5 tys. to zwierzęta, a reszta – rośliny. Przykłady, co może nas w związku z przepisami narazić na kłopoty, zamieszczam pod koniec tekstu.

Są jednak od reguły pewne wyjątki. Dotyczy to zwierząt lub roślin w stanie dzikim określanych jako zagrożone, ale hodowanych na farmach mających odpowiednie zezwolenia i w związku z tym wystawiających odpowiednie certyfikaty legalnego zakupu, a zarazem wywozu. Jeśli taki dokument dostaniemy, zachowajmy go, i to nie tylko na czas podróży. Zresztą może zamiast się zastanawiać, czy ktoś kiedyś zakwestionuje nam np. buty ze cla11.jpgskórki wężowej, po prostu lepiej ich nie kupujmy. Dzięki nie nakręcaniu rynku zbytu, przyczyniamy się do przetrwania wielu gatunków.

Szczególnie ostrożnym trzeba być jeśli chodzi o specyfiki medycyny chińskiej. Plastry z piżmem, maść ze sproszkowanych kości tygrysa (nie chodzi jednak o popularny „balsam tygrysi” – w jego przypadku akurat nie ma zastrzeżeń) czy przetworzone koniki morskie to tylko jedne z wielu przykładów medykamentów, które na granicach mogą sprawić problemy. Na wszelki wypadek, nawet jeśli jesteśmy zapewniani, że nie ma problemów z wywozem danego produktu, lepiej przestudiujmy jego składniki (gorzej, jeśli będą napisane „krzaczkami”). W danym kraju dana rzecz może być zupełnie legalna, ale w innym już nie. Kary za łamanie przepisów konwencji CITES wynoszą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności i/lub wysokie grzywny, wahające się od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Niestety, niefortunna „pamiątka” może sprawić, że wakacje będziemy wspominać bardzo traumatycznie.

PRZEPISY CITES

celne2.jpgNa liście, czego wywozić / przywozić nie wolno, znalazły się m.in.:
- wyroby (torebki, paski, buty, wypchane okazy) z krokodyli, waranów, węży należących do dusicieli (np. boa, pytony, anakondy)
- korale rafotwórcze zarówno w formie rafy koralowej jak i wykonanych z nich pamiątek
- muszle przydaczni (małże z mórz tropikalnych) i wykonane z nich wyroby
- skóry, czaszki i trofea z niedźwiedzi (polarnych, grizzly i innych), a także środki medycyny ludowej wykorzystujące niedźwiedzie fragmenty
- wyroby, skóry, kości i leki z dzikich kotów (m.in. rysie, lamparty, oceloty, lwy, gepardy i tygrysy)
- rzeźbione kości morsów
- wyroby z kości słoniowej, rogu nosorożca, kości hipopotamów
- skóry zebr i antylop
- papugi (z małymi wyjątkami do których należy popularna papużka falista, nimfy, nierozłączki i aleksandretta obrożna) oraz ptaki drapieżne (za wyjątkiem 4 gatunków z rodziny kondorowatych) – chodzi zarówno o żywe czy wypchane okazy jak i pióra oraz jaja
- produkty z ryb jesiotrowatych, w tym kawior
- storczyki, kaktusy, wilczomlecze i niektóre rośliny owadożerne – dotyczy żywych roślin jak i ich cebulek czy bulw
- kolce jeżozwierza
- wyroby ze skorupy żółwi (także grzebienie i oprawki do okularów z nich wykonane)
- wyroby z wełny wikunii (do kupienia w Ameryce Południowej) i wełny zwanej shahtoosh – z antylopy tybetańskiej
- tzw. pałeczki deszczowe (rodzaj grzechotki) zrobione z kaktusów – można je przywieźć w i ilości nie więcej niż trzy sztuki na osobę

 

NIE WIESZ? ZADZWOŃ!

Ogólna informacja celna:
Telefon: 801 470 477.
Numer dla osób dzwoniących z zagranicy: (+48) 33-857 62 51
Faks: 33-857 63 83
E-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Strona internetowa: www.mf.gov.pl

Informacja celna na lotnisku Okęcie: tel. 22-650 28 73

Informacja CITES: tel. 22-650 33 02.
 


W OPINII EKSPERTA

Marcin Jasiński
celnik z warszawskiego Okęcia, specjalista ds. CITES


Najwięcej zatrzymań, do jakich dochodzi na naszym lotnisku, wiąże się przewożeniem kawałków rafy koralowej. Wielu turystów przebywających na wakacjach nad ciepłymi morzami, zwłaszcza w Egipcie, zbiera je na plaży, nie wiedząc że bez zezwolenia lokalnego Ministerstwa Ochrony Środowiska, na mocy konwencji CITES nie można takich pamiątek przewozić przez granicę. Nie podlegają tym przepisom jedynie kawałki mające mniej niż 3 cm długości. Pamiętam jak jeden z zatrzymanych, kiedy o tym usłyszał, chciał nawet rozbić przewożonego koralowca na drobne kawałki, które nie podlegały karze.

Pamiątki są przeróżne. Mieliśmy na przykład turystę przewożącego pióra afrykańskiego marabuta, a także myśliwego, który z Afryki przywiózł otwieracz do butelek zrobiony z zakazanego zęba hipopotama. W tym przypadku zdziwiony pechowiec tłumaczył, iż był przekonany, że to… róg antylopy.
Bardzo przykrą sprawą był przypadek 24-letniej dziewczyny, która została zatrzymana po przylocie z Tunezji, gdzie była na wakacjach ze swoim chłopakiem. Któregoś dnia para spotkała na plaży człowieka sprzedającego małe żółwiki. Dziewczyna dała się skusić, po czym zapakowała żółwika w futerał na aparat fotograficzny, troskliwie dała mu kawałek sałaty i przywiozła do Polski w torebce. Po przylocie do kraju w prześwietlanym w ramach wyrywkowej kontroli bagażu, celnika zainteresowało dlaczego aparat nie jest schowany do pokrowca, w którym z kolei znajduje się coś organicznego. W rezultacie płaczącą dziewczynę, tłumaczącą że kocha zwierzęta, zabrała policja, w międzyczasie jej chłopak zostawił ją na pastwę losu, zaś żółwik trafił do ogrodu zoologicznego.

Niestety, trzeba liczyć się z tym, że za łamanie przepisów konwencji CITES grożą poważne kary, a przemycany towar i tak przepada na rzecz skarbu państwa,  w przypadku zwierząt trafiając zwykle do zoo, a jeśli chodzi o przyrodę nieożywioną - służąc jako materiał edukacyjny do szkoleń celników, w prelekcjach w szkołach albo do wystawiania w gablotach ku przestrodze innych.

SPRZĘTOWE ABC

Vademecum podróżnika

Strefa outdooru

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!