Image
Image
Image
Image

Od trzmiela do kartusza, czyli na czym gotować?

Od trzmiela do kartusza, czyli na czym gotować?

KUCHENKI TURYSTYCZNE

Z ogromnym sentymentem wspominam czasy, kiedy chodząc po Bieszczadach gotowaliśmy na ognisku. Na wyjazdach zagranicznych korzystaliśmy z benzynowych maszynek typu radzieckie trzmiele czy produkowane w NRD juwle.

Były ciężkie i zapewniały specjalne atrakcje w postaci niespodziewanego płomienia, stąd też używanie ich było mocno ryzykowne. A teraz? Kuchenek jest taki wybór, że bądź tu człowieku mądry, którą wybrać?

kuchenki1.jpgPodstawą w wyborze kuchenki jest rozważenie, jaki typ podróży nas czeka. Jeśli zamierzamy nocować w hostelach i schroniskach, zamiast tachać ze sobą kuchenkę, lepiej sprawdźmy, czy  w ramach ceny noclegu nie przysługuje nam dostęp do normalnej, w pełni wyposażonej kuchni. Jeśli jedziemy do hotelu w którym zależy nam jedynie na gotowaniu wody na kawę, herbatę, czy ewentualnie zupkę typu gorący kubek, wystarczy grzałka (uwaga! lepiej nie afiszować się z tym sprzętem, bo ze względu na wysoki pobór mocy hotelarze go nie lubią), albo turystyczny czajnik elektryczny (swoją drogą w wielu krajach czajnik jest w pokojach normą, podobnie jak np. w Chinach dostarczane do pokojów termosy z wrzątkiem). Z kolei jeśli zamierzamy spędzić urlop na kempingu i w dodatku jedziemy tam samochodem (czyli nie musimy niczego dźwigać), nie ma problemu by zabrać dużą i ciężką, ale wygodną w użytkowaniu kuchenkę podłączaną do prądu czy nawet elektryczny grill, a jeśli stawiamy na gaz – tradycyjne czerwone butle z dwoma czy nawet czterema palnikami pozwalającymi na prawdziwe szaleństwa kulinarne.

Sytuacja diametralnie się zmienia, jeśli myślimy o wyjeździe typowym globtroterskim, z plecakiem, spływie czy wyprawie rowerowej z biwakowaniem gdzie popadnie i jedzeniem tego, co sobie ugotujemy. Wtedy najważniejszy jest minimalizm.


Nic pochopnie

Kuchenka turystyczna to zakup na lata. Zanim zdecydujesz się na konkretny model, zastanów się w jakich warunkach będziesz ten sprzęt używał (warunki pogodowe, wysokość nad poziomem morza, możliwość uzupełnienia paliwa) oraz jakie ilości wody będziesz gotował (jest różnica czy tylko dla siebie, czy dla kilku osób). Nie bez znaczenia jest wygoda noszenia tego typu sprzętu - tu znaczenie mają przede wszystkim gabaryty i kształty (są np. palniki składane), ciężar czy zabezpieczenie paliwa (kiepsko by było, gdybyśmy zalali sobie rzeczy np. benzyną). Rzecz jasna istotny jest również komfort gotowania - to na ile kuchenka w trakcie gotowania jest stabilna (każdy kto rozlał sobie zawartość garnka we wnętrzu namiotu wie, o czym mówię), czy łatwo da się operować zaworami (przede wszystkim chodzi o regulację płomienia), no i przede wszystkim - czy nie jest to sprzęt dla nas zbyt skomplikowany i jak wiele elementów może się w nim popsuć (pytanie, czy będziemy w stanie sami je naprawić?).

W wyborze najbardziej odpowiedniego modelu pomóc nam powinni pracownicy specjalistycznych sklepów, którzy często taki sprzęt sami używają. Porównywanie podawanych przez producenta parametrów (ilość paliwa potrzebna do zagotowania litra wody, czas gotowania litra wody oraz moc palnika - im większa, tym szybsze gotowanie, ale też większe spalanie paliwa) jest niby jakimś wskaźnikiem, jednak trzeba pamiętać że to wartości otrzymane w testach laboratoryjnych, a więc w terenie takich wyników mieć nie będziemy.  Przy planach zakupu bardziej zaawansowanego, czyli pewnie droższego modelu, nie zaszkodzi zapytać o to jak się spisuje na którymś z fachowych forów internetowych. W każdym razie wybór kuchenek jest spory - najbardziej renomowani ich producenci to MSR, Primus, GoSystem, Jetboil, Campingaz, Coleman, Kovea i Optimus.


Praktyczny kartusz

kuchenki2.jpgNajwięcej miłośników wśród podróżników mają kuchenki gazowe, a dokładniej kuchenki, do których podłącza się kartusze ( jednorazowe metalowe pojemniki naładowane skroplonym gazem). Są łatwe w obsłudze, bezpieczne i stosunkowo lekkie. Minusy? Podstawowy: że kartuszy nie weźmiemy do samolotu (z samym palnikiem nie ma kłopotu), a na miejscu nie zawsze można go kupić. A nawet jak można, trzeba się dowiedzieć, czy na pewno taki, jaki wymaga nasz palnik. O tym że w różnych krajach różnie to wygląda przekonałam się w Ugandzie, przed wyjściem w góry Ruwenzori, gdzie straciłam dwa dni na bieganiu po sklepach w poszukiwaniu kartusza pasującego do mego palnika. Nie znalazłam.

Funkcjonują trzy systemy kartuszy: 1) takie do których palnik się nakręca (system zwany „angielskim”, praktyczny, bo po każdym gotowaniu można taki zestaw rozmontować, przez co jest bardziej pakowny);  2) przebijane (system "francuski") w którym może być tak, że jak się raz palnik założy, nie można go zdjąć, aż do wyczerpania butli, ewentualnie 3) mocowany przy pomocy elementów pozwalających na jego demontaż. Na szczęście pojawiły się już adaptery/przejściówki dające możliwość podłączenia palnika do obydwu rodzaju kartuszy.

Na cenę kartusza ma wpływ nie tylko jego wielkość (są różnej pojemności), ale też inne jego inne cechy. W warunkach letnich w Polsce sprawdzi się pewnie każda kuchenka i każdy rodzaj kartusza, wybierając się jednak na „wyprawę życia”, lepiej inwestować w kartusze wprawdzie droższe, ale lepiej wykonane i zawierające mieszanki gazu dostosowane do trudnych warunków.  Niestety, wraz z wysokością i spadkiem temperatury, wydajność gotowania maleje (warto taki kartusz trzymać w nocy w śpiworze), chociaż mogę pocieszyć, że na kartuszach gotuje się nawet w ostatnim obozie na Evereście (prawie 8000 m n.p.m.).  Niekiedy utrudnieniem w gotowaniu jest wiatr – być może trzeba będzie gotować osłaniając się „płotem” z karimaty (choć są też do kupienia specjalne metalowe osłonki).

kuchenki5.jpgW warunkach zimowych świetnie sprawdza się patent z odwróconym kartuszem. Konieczna jest do tego kuchenka gazowa nie nakręcana bezpośrednio na kartusz, ale wyposażona w miękki przewód paliwowy i generator  np. Apollo marki Gosystem. Po około 30 sekundach od uruchomienia można kartusz odwrócić i lekko podnieść, co znacznie podnosi skuteczność gotowania.

Na warunki naprawdę ekstremalne warto zaopatrzyć się jednak w coś, co zostało w takim celu zaprojektowane czyli w zestaw kuchenka + specjalna menażka (np. MSR-Reactor, choć podobne modele ma też np. Primus czy Jetboil). Zestaw ten jest w zasadzie wiatroodporny, a menażka, dzięki specjalnej budowie dna, wyjątkowo efektywnie wykorzystuje ciepło wytwarzane przez palnik. Korzystając z takiego zestawu gotujemy rzeczywiście dużo szybciej niż w stosunku do „normalnej” kuchenki, a poza tym zestaw tego typu zużywa mniej gazu, przez co jest tańszy w eksploatacji i pozwala na zabieranie mniejszy ilości paliwa, co ma przełożenie na lżejszy plecak.


Telefon kuchenką ładowany

kuchenki6.jpgTam gdzie z kupnem czy przewiezieniem kartuszy może być problem, idealnie pasują kuchenki na paliwo ciekłe (płynne), zwane czasem z angielska multifuel. W tym przypadku zamiast kartusza z gazem mamy metalową butelkę, do której wlewa się ciekłe paliwo (nafta, benzyna, kupiony na stacji benzynowej olej napędowy, denaturat itp.) i to z niej zasila się palnik. W tym przypadku podstawową zaletą jest to, że paliwo kupimy niemal wszędzie, chociaż kuchenka tego typu wymaga pewnej wprawy w obsłudze, przeczyszczania zapychających się przewodów paliwowych, no i brudzi (smoli) naczynia.

Jeśli chcemy być rzeczywiście maksymalnie niezależni, rozwiązaniem jest zainwestowanie w kuchenki wielopaliwowe, stanowiące skrzyżowanie obydwu wymienionych rodzajów, dzięki czemu możemy gotować zarówno na paliwach płynnych, jak i na kartuszach z gazem.

Z innych rodzajów kuchenek, mających raczej marginalne zastosowanie, można jeszcze wymienić kuchenki alkoholowe (spirytusowe) czyli inaczej kochery żelowe (owy żel to właśnie spirytus) - nie za bardzo wydajne, ale tanie i małe, przez co ulubione wśród miłośników survivalu. Tanie są też proste mini-kuchenki na paliwka turystyczne, tyle że te akurat sprawdzą się może przy wypadzie na ryby, ale nie na ekstremalnej wyprawie, bo przecież za dużo tych paliwek nie weźmiemy.

kuchenka10.jpgI na koniec jeszcze inna opcja, coś dla prawdziwych traperów: kuchenka z miniaturowym ogniskiem rozpalanym wewnątrz specjalnego cylindra. Ten niby piecyk (model CampStove marki BioLite) to w rzeczywistości "wyższa technika", z wbudowanym akumulatorem i wentylatorem, przy czym paliwem są w tym przypadku wszelkie rozdrobnione części organiczne, typu suche drewienka, trawy, liście, szyszki czy papier. Na lodowcu patent się nie przyda, ale na wyprawie np. w syberyjską tajgę jest bardzo praktyczny. Wyobraźmy sobie, ile musielibyśmy nieść w plecaku kartuszy gazowych czy zapasów paliw ciekłych, aby starczyło na kilka tygodni, podczas gdy w większości miejsc świata spokojnie znajdziemy coś do spalenia. Co ciekawe, kuchenka tego typu wytwarza na tyle dużo energii, że można ją wykorzystać do ładowania urządzeń elektronicznych (robi się to przez wbudowane w kuchenkę gniazdo USB). Bo traper traperem, ale zapewne z telefonu skorzystać lubi i akumulatorki do GPS też chętnie doładuje.


Krzesiwo, czyli Bond to mało

Oczywiście sam palnik i paliwo to za mało, by ugotować obiad. Trzeba mieć jeszcze czym kuchenkę zapalić. Wprawdzie są już kuchenki turystyczne z tzw. piezozapalnikiem (chodzi o zapalanie przez przeskok iskry), jednak i tak na wszelki wypadek lepiej mieć ze sobą zapałki lub bardziej praktyczną (ale w wysokich górach też czasem zawodzącą) zapalniczkę. Rzeczywiście niezawodne są krzesiwka turystyczne (producenci tego gadżetu wyglądającego trochę jak kluczyki do samochodu, to np. Trekmates czy Light My Fire), ale powiem szczerze – korzystanie z nich wymaga pewnej wprawy.

kuchenki9.jpgJeśli chodzi o gotowanie, to warto się zastanowić nad ewentualnym dokupieniem np. podstawki do kartusza, aby był bardziej stabilny czy osłonki przeciwwiatrowej jeśli palnik nie ma żadnego zabezpieczenia przed gaszeniem płomienia przez wiatr. No i jeszcze garnki (czy raczej menażki) - im lżejsze, tym lepsze do noszenia, dobrze więc zainwestować np. w takie z tytanu (większość jednak robiona jest z aluminium lub stali nierdzewnej). Ważne, żeby były szersze niż wyższe, a z kolei im cieńsze ścianki tym szybsze gotowanie, za to łatwiej menażkę przypalić. To na co trzeba szczególnie zwrócić uwagę, to przykrywka – powinna idealnie przylegać do brzegów naczynia. Jeżeli menażka nie ma uchwytów to powinna mieć w komplecie chwytak, w kręgach turystycznych zwany też pieszczotliwie "utrzymanką" :) (chociaż ten element można też kupić osobno).

Jedno jest pewne - Polak głodny to zły, trzeba więc mieć taki sprzęt, żeby w gotowaniu nas nie zawiódł.


Kuchenkowy cennik:

- zwykła trekingowa kuchenka gazowa – od 60zł
- kuchenka gazowa z przewodem pozwalającym na jej odwrócenie – od 130zł
- wysokogórski gazowy zestaw wyprawowy - 380-800zł
- kuchenki na paliwo ciekłe – 500 zł
- kuchenki na paliwa ciekłe i kartusze gazowe – od 600 zł
- kuchenka na „mini-ognisko” (BioLite) - 650 zł
- kuchenka na paliwka turystyczne – od 40zł
- kartusze przebijane – od 8zł (190g gazu)
- kartusze z zaworami – od 17zł (220g gazu)
- osłony przeciwwiatrowe – od 30zł

(Autorka dziękuje za konsultacje merytoryczne Jarkowi Wężykowi z firmy „Paker”, autorowi poradników turystycznych m.in. „Kartusz zimą”)

SPRZĘTOWE ABC

Vademecum podróżnika

Strefa outdooru

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!