Image
Image
Image
Image

Górskie czyli Morskie

MORSKIE OKO (TATRY)


Dawniej wierzono, że ma podziemne połączenie z… Adriatykiem. Morskie Oko to jeden z najpiękniejszych zakątków polskich Tatr, choć tłumy turystów nieco psują magię tego miejsca.

Jest największym jeziorem w polskiej części Tatr (34,5 ha). W krystalicznie czystej wodzie można dostrzec pstrągi, a dawniej występował tu również łosoś dunajcowy, czyli inaczej troć. Nic dziwnego, że górale nazywali go Rybi Staw, zaś wypływający stąd strumień Rybim Potokiem. Mówiło się też: Polski Staw, Biały Staw, Zielona Woda… Morskie Oko to nazwa nadana przez turystów, a że ładna – szybko się przyjęła. Słowo „morskie” było nawet uzasadnione, w związku z krążącymi legendami o połączeniu tatrzańskiego jeziorka z Adriatykiem.

kolo schroniska nad morskim okiem.jpgOpowiadano o tym, jak rzekomo wyłowiono tu belki z rozbitego w sztormie statku i szkatułkę z biżuterią, która poszła na dno Adriatyku wraz z niefortunnym okrętem. Zwracano też uwagę na podobieństwo jeziorka do oka, choć nie było zgodności czy chodzi o oko ludzkie czy może takie z pawich piór…

Niezależnie od tłumaczenia nazwy, urok tego miejsca był natchnieniem wielu literatów i artystów. Bywali tu m.in. Jan Kasprowicz, Wincenty Pol, Stanisław Witkiewicz i wielu innych. Kazimierz Przerwa-Tetmajer w jednym ze swoich utworów porównywał jeziorko do „błyszczącego dyjamentu w stalowym pierścieniu”, a i Adam Asnyk napisał wiersz „Morskie Oko”. Szczególnie lubił bywać w tych okolicach Jan Paweł II. Podczas pielgrzymki w czerwcu 1997 Papież spotkał się nad Morskim Okiem z leśnikami. –Pilnujcie tej ziemi, tej przyrody! – nakazał im wówczas.

Spacerek dla cepra


morskie oko-po drodze.jpgAmbitni turyści dochodzą do Morskie Oka górami. Chociaż z Zakopanego w linii prostej jest zaledwie 14 km, idąc szlakiem przez Zawrat trzeba liczyć na to ok. 7 godzin. Dla tych którzy nie mają tyle czasu, albo po prostu nie lubią się męczyć, istnieje dużo łatwiejsza trasa prowadząca głównie po asfaltowej szosie. Dojście do jeziorka od parkingu na Palenicy Białczańskiej (dalej wjechać mogą wyłącznie uprawnione pojazdy) zajmuje spacerowym tempem niecałe 3 godziny drogi (my szliśmy 2,5 godz., w dół oczywiście szybciej). Jeśli kogoś ten dystans przeraża, może wsiąść na konne „tramwaje”, którymi za 30 zł podjeżdża się 7 km do Polany Włosienica, skąd do przejścia pozostaje już tylko 1,5 km. Stromo bardzo nie jest, ale mimo wszystko od położonego na wysokości 980 m n.p.m. parkingu na Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka dzieli nas 500 metrowa różnica wysokości.

Moja rodzina należy do tych, którzy po górach wolą chodzić niż jeździć. Pierwszy przystanek robimy po 45 min. marszu przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Właściwie to z kamiennego mostku podziwiamy jeden z ciągu wodospadów – Wodogrzmot Pośredni. Mickiewicz nigdy w tym miejscu nie był – jego imię nadano kaskadom z okazji sprowadzenia do ojczyzny zwłok wieszcza (1891 rok).

morskie oko-znaki szlaku.jpgNie przepadamy za górskimi wędrówkami po asfalcie, tak więc w końcowym odcinku z przyjemnością korzystamy ze skrótów ścinających serpentyny po normalnej, terenowej ścieżce. Droga nawet się nie dłuży - ciągle jest coś ciekawego. Doliną Rybiego Potoku, którą idziemy, biegnie granica państwowa – zresztą dojeżdżając do parkingu mija się przejście graniczne na Łysej Polanie, a podczas spaceru do Morskiego Oka co i rusz widać słupki graniczne. Co jakiś czas odsłaniają się ładne widoczki – jak na dłoni mamy m.in. Gerlach – najwyższy szczyt Tatr (2644 m), już po stronie słowackiej. Zatrzymujemy się przy tablicach edukacyjnych objaśniających a to lokalną faunę, a to pochodzenie lokalnych nazw. Dowiadujemy się, że wielki skalny głaz to w miejscowej gwarze „wanta” i że Żleb Żandarmerii to miejsce dawnego posterunku, notabene zniszczonego przez lawinę, jako że jest to jeden z najbardziej narażonych pod tym względem rejonów Tatr.

Przy Polanie Włosienica robimy mały piknik. Okazuje się, że mamy wspólnika do kanapek – jest nim ptaszysko przypominające nakrapianą wronę. morskie oko-orzechowka.jpgPtak do nieśmiałych nie należy – częstuje się coraz większymi kawałkami, na koniec rezygnując z zapychania się chlebem na rzecz kabanosów. –Ten ptak to orzechówka – słyszymy sympatyczny głos, który jak się zaraz okazuje należy do Filipa Zięby, pracownika Tatrzańskiego Parku Narodowego, speca od miejscowej fauny. –Nie powinno się karmić zwierząt – upomina pan Zięba, tłumacząc że od orzechówek zależy zakres występowania limby. Ich normalne pożywienie to właśnie nasionka limby, ale skoro mogą coś „wysępić” od turystów, nic dziwnego, że zmieniają dietę. Pan Filip ma osobiste „porachunki” z orzechówkami. Któregoś dnia siedział w plenerowym barku obok rodziny, która zamówiła kotlety. Pech chciał, że kiedy dzieci odeszły do toalety, ich ojciec został wezwany aby odebrać zamówione porcje. Postawił jeden talerz, wrócił po następne. Wykorzystała to orzechówka – szybka akcja i pozostawiony bez nadzoru kotlet odleciał w jej dziobie. Kiedy głodny ojciec rodziny zobaczył pusty talerz, nie miał wątpliwości kto jest winny. Złodziejem obiadu uznał siedzącego obok i pałaszującego kotleta… pana Filipa.

 

Misie jeszcze nie śpią


morskie oko-misiaczek.jpgNajważniejsze w pracy Filipa Zięby są jednak niedźwiedzie. Tropi je, znakuje (młodym wszczepia się specjalne kolczyki), zakłada obroże telemetryczne umożliwiające ich śledzenie za pomocą satelity. W rejonie Morskiego Oka niedźwiedzie również się pokazują. Znikome jednak szanse, by same z siebie zaatakowały turystów. –Były sytuacje, że niedźwiedzica z młodymi przez cały dzień siedziała 30 metrów od drogi do Morskiego Oka i nikt jej nie zauważył. A przecież tą drogą przechodzi nawet 10 tysięcy ludzi dziennie! – mówi pan Filip. Nie kryje jednak, że służby parku robią wszystko, aby zniechęcać niedźwiedzie do kontaktów z ludźmi. –Były już sytuacje, że zwierzaki włamywały się do zostawionych na parkingu samochodów (najpierw skakały po dachu robiąc z nich kabriolety), albo przychodziły do schroniska przy Morskim Oku i po przegonieniu siedzących na tarasie ludzi wyjadały z talerzy naleśniki – wspomina naukowiec. Niestety, zwykle kończy się to dla zwierzęcia tragicznie. Dość przypomnieć Kubę – niedźwiedzia, który tak się spoufalał z ludźmi, że trzeba było w końcu zastrzelić, czy słynną Magdę, oddaną do ogrodu zoologicznego. Dlatego też tereny wokół schronisk otacza się teraz elektrycznym pastuchem. A tam gdzie misie rzeczywiście często się pojawiają (dzięki nadajnikom wiadomo, gdzie niebawem dojdą), napisami i ulotkami ostrzega się turystów o ewentualnym spotkaniu.

No właśnie, a co zrobić w razie spotkania z misiem? -Przede wszystkim zachować spokój i już na pewno nie myśleć w takich chwili o robieniu zdjęć! – mówi pan Zięba. Pomysły z wchodzeniem na drzewo wcale nie są dobre – niedźwiedzie wspinają się wcale nie gorzej niż my. Podstawa to zejść misiom z drogi – w końcu jesteśmy gośćmi w ich królestwie. Ryzyko spotkania ze zwierzęciem to również jeden z powodów, dla którego wprowadzono zakaz wędrówek po nocy i schodzenia z wyznaczonych szlaków.

Korzystam z okazji i pytam jeszcze, kiedy misie kładą się w zimowy sen? –Teraz wciąż jeszcze „opasają się”. O tym, kiedy zasną, decydują możliwości żerowania. Zwykle dzieje się to na przełomie listopada i grudnia – mówi pan Zięba. Aż mi szkoda, że musimy przerwać rozmowę – trzeba iść dalej…


Z widokiem na Skalnego Mnicha   


W końcu wychodzimy z lasu i ukazuje nam się Morskie Oko. Jest po prostu ślicznie – ostre, tatrzańskie szczyty wznoszą się tysiąc metrów ponad jeziorko (tafla wody to wysokość 1400 m n.p.m.), na zboczach gór dominują barwy jesieni, choć gdzieniegdzie jest też i śnieg. Jeziorko mające 860 m długości i 530 m szerokości (i aż 51 metrów głębokości!) można obejść w ciągu niecałej godziny. Decydują się na to już tylko nieliczni - większość turystów kończy swój spacer przy schronisku. W sumie to są dwa schroniska – obydwa zabytkowe. Główne to tzw. „nowe”, choć ma już 100 lat. Po remoncie uważane jest za jedno z najlepszych w Tatrach, ale też i jedno z droższych (47 zł za noc). Nieco taniej (37 zł w sali wieloosobowej, z własnym śpiworem) jest w stojącym po sąsiedzku starszym obiekcie, w XIX wieku służącym jako wozownia.

morskie oko-znaki.jpg Siadamy na tarasie schroniska (tego „nowego”) i zachwycamy się górami. Pokazuję bratu: -Te na wprost to Szczyty Mięguszowieckie, na prawo od nich Cubryna, a na lewo – Rysy – najwyższa góra Polski (2499 m), choć z tej perspektywy tego nie widać. Najbardziej charakterystyczny jest jednak Mnich – samotna, niższa od innych skała (2067 m), która przy odrobinie wyobraźni może kojarzyć się z profilem zakapturzonego mnicha. Według jednej z legend to brat Cyprian z Czerwonego Klasztoru, który do dzisiaj można zwiedzać po słowackiej stronie. Pewnego dnia w zrobionym przez siebie lustrze zakonnik zobaczył jezioro tatrzańskie i stojącą nad nim piękną pasterkę zachęcającą, by do niej przyleciał. A że zmyślny zakonnik skonstruował właśnie latającą maszynę, postanowił odwiedzić tajemniczą dziewczynę. Zlekceważył głos z niebios który tłumaczył mu, że latać mogą tylko ptaki – zwyciężyło kuszenie diabła, który nawet pomógł zakonnikowi w przeniesieniu latającej maszyny na szczyt Trzech Koron. Udało się dolecieć mnichowi do Morskiego Oka, ale gdy tylko wylądował, zerwała się burza i jeden z piorunów zamienił go w skalny głaz… Jest też i inne podanie – o biednym chłopaku zakochanym w dziewczynie z bogatego domu. Ponieważ jej ojciec nie chciał się zgodzić na ślub, zdesperowany młodzieniec przebrał się w habit i porwał wybrankę. Niestety za zbeszczeszczenie stroju zakonnego spotkała chłopaka okrutna kara – został zamieniony w skałę. Załamana dziewczyna popełniła samobójstwo – jej duch wciąż błąka się w okolicach Morskiego Oka.

Czas wracać. W drodze do parkingu (kto chce w dół może zjechać bryczką za 20 zł) wypatrujemy w krzakach niedźwiedzi. Oczywiście nie widzimy żadnego. Ale zgadzamy się z panem Filipem, że muszą mieć niezły ubaw słuchając rozmów przechodzących turystów.

 

Informacje praktyczne (z 2006 r.):


Dojazd z Zakopanego (33 km): autobusem PKS lub prywatnym mikrobusem za 7 zł.

Opłaty: wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego - 3,20 zł normalny, 1,60 zł ulgowy; opłata za parking – 4 zł za godzinę.

Szlaki: z Morskiego Oka można wybrać się szlakami m.in. na Rysy (ok. 4 godz.) albo do Doliny Pięciu Stawów (przez Szpiglasową Przełęcz ok. 3 godz., przez Świstówkę – ok. 1,5 godz.)

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!