Image
Image
Image
Image

Z czekanami na lodospady

WSPINACZKA LODOWA (ICECLIMBING)

mistrzowie lodowej wspinaczki.jpg Włoska dolina Daone to dla miłośników wspinaczki lodowej jedno z najlepszych w świecie miejsc. Można tu podziwiać mistrzów tej dyscypliny, a także pod ich okiem, stawiać pierwsze kroki na lodowej ścianie






Położone na północy Włoch Daone to niewielkie miasteczko urokliwie "przyklejone" do stromych skał u wylotu doliny, dołem której płynie rozpoczynająca tu swój bieg rzeka Chiese. Żeby przejść z jednego końca miejscowości na drugi, wystarczy kilka minut. Życie toczy się tu raczej spokojnie - główne miejsca spotkań mieszkańców to niedzielne msze w kościele, oraz wieczorami tłumnie wypełniona knajpka, w której za kubek grzanego wina zapłacimy zaledwie 1,50 euro (o połowę taniej niż we włoskich regionach narciarskich).

daone-logo.jpg Jednak przez kilka zimowych dni w roku, już od 2001 roku, okolica Daone raptownie się ożywia - to czas kiedy organizuje się tam zawody Pucharu Świata w Ice Climbingu, czyli inaczej - we Wspinaczce Lodowej. W 2006 roku startowało w nich 82 zawodników (w tym 17 kobiet) z 15 krajów (z Polski niestety nie było nikogo). Zmagano się w dwóch konkurencjach: na "szybkość" (wbiegnięcie - dosłownie! - po pionowej ścianie na wysokość ok. 15 metrów) i "trudność" wspinaczki (pokonanie wyznaczonej, pełnej przeszkód drogi).

Zawisnąć głową w dół


Specjalnie wybudowana kilkunastometrowa lodowa wieża i stojące obok niej śnieżno-lodowe niby "rusztowanie" już na "dzień dobry" robią wrażenie. Ale daone - konstrukcja.jpgto co prezentują zawodnicy przeczy wszelkim zasadom grawitacji! Uzbrojeni w dwa krótkie czekany (w ramach otwarcia zawodów odbyło się nawet ich symboliczne poświęcenie), w butach z przypominającym ostrogę kolcem tylnim i długim kolcem przednim, ubrani w uprzęże i kaski, niczym pająki pokonują ściany, często nawet już nie pionowe, ale odchylone od pionu "przewieszki". Są miejsca, gdzie trzeba przejść po suficie i takie, gdzie walczy się na zawieszonych na łańcuchach, chwiejnych lodowych belach. Co i rusz ktoś "odpada" dyndając na linie asekuracyjnej, bywa też, że komuś wyślizgnie się z ręki czekan, a to oznacza konieczność rozpoczęcia wspinaczki od nowa. Zdobycie oznaczonego kółkiem celu wymaga techniki, siły, ale także ekwilibrystycznych umiejętności. Zawodnicy robią szpagaty, podciągają się na jednej ręce, bywa też że wiszą na swym kolcu na pięcie jednej z nóg głową w dół, lecz co ważne - potrafią z tego "wyjść".

Najwięcej owacji publiczności  wzbudza Włoszka - Anna Torreta (w konkurencji na "szybkość" zajmuje wśród pań drugie miejsce, wyprzedzona przez Niemkę Ines Papert), no ale wiadomo - skoro zawody są we Włoszech, więc i zrozumiały jestice - daone 3.jpg doping żywiołowych Włochów. My z mężem kibicujemy Ukraińcowi - Żeni Krywoszejtsewowi. Konkurencja jest ostra, bo do Daone przyjeżdża światowa czołówka, tym bardziej więc cieszymy się, gdy okazuje się, że nie mający w swoim kraju dobrych warunków do treningów Żenia zajmuje w kategorii "na szybkość" drugie miejsce (tuż za kolegą z Rosji).

Lodowa "lambada"


Korzystam z okazji, że przy okazji zawodów organizowane są bezpłatne szkolenia i również szkolę się w ice climbingu. Zanim pójdę na prawdziwy lodospad (zamarznięty wodospad) przechodzę wstępny kurs na śnieżnej ściance. Lorenzo, który jest instruktorem tego sportu, daje mi podstawowe wskazówki jak rozkładać siły, ustawiać nogi, biodra. Odpoczynek? - proszę bardzo - stojąc na rakach, na zahaczonych czekanach mam się odchylić tak aby mieć wyprostowane ręce. Wydaje mi się to trochę niedorzeczne (no bo jak mam wisieć na mdlejących rękach?!), ale rzeczywiście się to sprawdza.

W końcu wraz z grupką innych chętnych wyruszamy na prawdziwe lodospady. W dolinie Daone, jak twierdzi Lorenzo, jest ok. 500 miejsc nadających się do ice climbingu, z czego prawie 150 zostało już przez wspinaczy zdobytych i nazwanych. daone - lodospad.jpgNazwy są różnorakie - niektóre bardzo romantyczne jak "Magico Azzurro", egzotyczne - np. "Incas" czy "Machu Pichu", humorystyczne - typu "Ciao Darvin", "Lambada" i "Farfallina aggressiva" ("Agresywny motylek"), czy też z punktu widzenia ice climbingu historyczne (przykładem "Wielki Szkot", dla podkreślenia, iż pomysł chodzenia po zamarzniętych wodospadach narodził się już ponad 100 lat temu właśnie w Szkocji).

Część zamarzniętych wodospadów jest tuż przy drodze, ale są i takie, do których nie łatwo dotrzeć. Bywa, że ze względu na kopny śnieg trzeba iść na nartach lub śnieżnych rakietach nawet kilka godzin. Oddalenie od najbliższej cywilizacji to jeden z elementów oceny trudności wodospadu. Inne to wysokość (największe z lodopadów w Valle di Daone mają po 600 metrów), czy rodzaj lodu (zawsze na litej ścianie jest łatwiej niż na soplach). Pytam Lorenzo o wypadki. -Zdarzają się nierozsądnym - odpowiada. -Ważne jest, aby umieć ocenić, na co można się wspinać, a na co nie. Bezpieczne są np. sople połączone z ziemią, takie lodowe stalagnaty. Trzeba też upewnić się, czy na lodopadzie nie ma niebezpiecznej pokrywy śnieżnej, która może spaść na wspinacza niczym lawina. Dlatego też na początku lepiej wspinać się z instruktorem.

Trening czyni mistrza


ice  - cwiczymy.jpg Po 20 minutach jazdy od Daone wśród dziewiczych krajobrazów dojeżdżamy do przegrodzonego zaporą sztucznego jeziora Lago Malga Boazzo. Potem ok. 30 minut marszu drogą pod górę i jesteśmy przy "naszym" lodospadzie. Nie ma nazwy, bo dla wprawnego wspinacza kilkunastometrowa ściana o biało-niebieskiej pokrywie nie jest żadnym wyzwaniem. Za to dla nas - owszem.

Krótki instruktaż i kolejno próbujemy. Każdy z kursantów ma już doświadczenie skałkowe, ale jednak lód to co innego. Jakoś nie wierzę czekanom, próbuję wbić się w lód jak najmocniej, w efekcie szybko tracąc siły. Również raki jakoś nie trzymają (w przeciwieństwie do zawodniczych mamy zwykłą ich wersję, przypinaną do zwykłych górskich butów), przez co kopanie w lód jest w moim wydaniu mało efektywne. Bolą mnie ręce, drżą nogi - odpadam zaledwie dwa metry nad ziemią. Zmieniam się z asekurującym mnie Francuzem - jemu idzie lepiej, wyczerpany zawisa na linie na pięciu metrach. Za to nasz instruktor wchodzi po lodzie jak po drabinie, udowadniając, że siłowe kucie lodu wcale nie jest konieczne - wystarczy zahaczenie się na samej końcówce ostrza czekana czy zębach raków. Cóż, kwestia doświadczenia - nam też za każdym kolejnym razem idzie coraz lepiej i w końcu zdobywamy ściankę.

 
Ćwiczyć każdy może…


W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy potężnym, 200 metrowym zamarzniętym wodospadzie o nazwie "Regina del Lago" ("Królowa Jeziora"). W połowie białej ściany widać niewielkie kształty - to wspinacze. Patrzymy na nich z podziwem, ale nasze ice - daone 2.jpgobolałe mięśnie przypominają, że jeszcze długa droga zanim my tak będziemy wchodzić. Póki co, musimy ćwiczyć - najważniejsze, że zabawa nam się spodobała.

Trenować można wcale nie tylko na lodospadach - także na sztucznych ścianach czy choćby na zwykłych skałkach, zahaczając czekany w ich załomach. Jeśli nie mamy kogoś kto by nas asekurował, można bawić się w tzw. bouldering, czyli chodzenie na czekanach po skałkach tuż przy ziemi, w poziomie w stosunku do podłoża (czyli nie w górę, lecz w bok). Zawody ice climbingowe udowadniają, że to sport dla wszystkich - równie dobrze jak umięśnieni panowie radzą sobie filigranowe dziewczyny. Zresztą wcale nie trzeba traktować tego wyczynowo - to przede wszystkim forma ruchowej aktywności, rekreacji na świeżym powietrzu, możliwość kontaktu z naturą, szansa na dotarcie do miejsc, w których nie stanęła noga zwykłych śmiertelników. A do Valle di Daone warto przyjechać, jeśli już nie na kurs iceclimbingu, to choćby dla widoków.

Informacje praktyczne:

daone -miasteczko.jpg
Dojazd: Daone znajduje się ok. 7 km od łączącej Trento z Brescią drogi nr 237 (trzeba z niej zjechać w miejscowości Lardaro). Od zjazdu z autostrady Brescia Est jest to dystans ok. 85 km, od Trento (duże miasto przy autostradzie z Austrii do Werony) - 60 km.

Zakwaterowanie: Dla ekstremalistów Valle di Daone to świetne miejsce na zimowy biwak. Jeśli wolimy warunki hotelowe, za ok. 40 euro można przenocować kilka kilometrów przed doliną, w miasteczku Breguzzo w 3-gwiazdkowym hotelu Carlone (http://www.hotelcarlone.it ). W samej dolinie Daone są też kwatery prywatne.

Kursy: kontakty do przewodników zajmujących się ice climbingiem można znaleźć na http://www.guidealpinetrentino.it . Polecam szkolenia u Lorenzo: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

Internet: http://www.valledelchiese.tn.it/ing/sport/iceclimbing.php , http://www.daoneicemaster.it


PORADY PODRÓŻNIKA

Moje Pasje

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!