Image
Image
Image
Image

LODOWA ADRENALINA

ice-kursanci wisza.jpgIce climbing, czyli wspinaczka lodowa, ma coraz więcej fanów. Może najbliższej zimy dołączysz do ich grona?





Zasady są proste: masz przed sobą lodową ścianę, na którą trzeba się wspiąć. Czasem jest to lodowiec, częściej - lodospad, czyli inaczej mówiąc zamarznięty wodospad albo skała, po której normalnie spływa woda, ale równie dobrze może być też sztucznie utworzona lodowo-śniegowa konstrukcja. Do użytku masz tylko siłę własnych mięsni, dwa krótkie czekany, no i kolce założonych na nogi raków. Na wszelki wypadek jest jeszcze lina - do asekuracji.

Nie ma co kryć: wspinaczka lodowa nie jest łatwa. To w dużej mierze sport ekstremalny, co nie znaczy, że wyłącznie dla facetów o wyglądzie prawdziwych twardzieli. Kobiety też się po lodzie wspinają, przy czym bardzo często są to nieduże, delikatne z wyglądu osóbki. Trochę siły i ogólnej sprawności jest tu niewątpliwie konieczne, ale tak naprawdę więcej zależy od techniki i kilku przydatnych cech, takich jak upór oraz chęć sprawdzenia się w trudnych sytuacjach.

ice-kurs.jpg Wbrew pozorom lęk wysokości nie zawsze jest przeszkodą. Często jest on do przezwyciężenia, bowiem zanim znajdziemy się na naprawde wysokich i stromych lodowych ścianach, zdążymy się po trochu oswoić z ekspozycją. Jeśli mieliśmy już trochę doświadczeń ze wspinaczką skałkową albo z chodzeniem po lodowcach, będzie nam łatwiej. Jeśli jednak nie - nic nie stoi na przeszkodzie, aby zacząć właśnie od zmagań z lodospadem, a w skałkach czy na sztucznej ściance poćwiczyć później.

No i jeszcze jedno - musimy lubić zimę. Wspinaczka lodowa to przecież sport terenowy, co w tym przypadku oznacza długie przebywanie na powietrzu, w śniegu, mrozie, no i na lodzie. Żeby dotrzeć do lodospadów nie raz trzeba będzie przedzierać się przez zaspy i to tylko po to, by potem przez wiele godzin walczyć na lodowej ścianie. Zapewne nie raz się przemoczymy, zmarzniemy, będą nas bolały mięśnie. Jednak stara to prawda - im więcej wysiłku, tym więcej satysfakcji.

Z dziabkami w ścianę


ice-butynorm.jpg Niestety, bez odpowiedniego sprzętu wspinaczki lodowej uprawiać się nie da. Podstawą są raki, czyli rodzaj dodatkowej podeszwy z kolcami oraz dwa czekany. W przypadku raków dobrze jest, aby były one dostosowane do naszych potrzeb, czyli przednie kolce miały ustawione tak, by łatwiej wchodziły w pionową ścianę. Niektórzy wspinacze ograniczają liczbę kolców przednich do jednego, dzięki czemu łatwiej wbić się w lód, a potem obracać, choć z drugiej strony stojąc na jednym punkcie podparcia jest się bardziej chybotliwym. ice-buty pro.jpgProfesjonaliści startujący w zawodach rezygnują z klasycznych raków przypinanych do butów na rzecz lekkich butów typu adidas ze zintegrowanymi z nimi kolcami.

Mówiąc o czekanach mamy na myśli tzw. dziabki - krótkie, odpowiednio profilowane. Optymalne to takie o długości 45-55 cm. Ogólnie im krótsze tym łatwiejsze w użyciu, ale o mniejszym "zasięgu".  Jeden z czekanów powinien mieć z drugiej strony ostrza zakończenie w formie łopatki - przyda się do ścinania nierówności lodu w miejscach gdzie chcemy osadzać śruby lodowe. Z kolei przy drugim użyteczny będzie młotek niezbędny do wbijania śrub lodowych i ew. haków.

Różne są szkoły dotyczące pętli przy rękojeści czekana, służącej do zakładania na rękę. Na ogół przy długich drogach zaleca się jej zakładanie - dzięki temu jeśli nawet czekan wyślizgnie się nam z ręki - nie spadnie, co w przypadku, gdy jesteśmy już kilkadziesiąt metrów od ziemi jest bardzo istotne. Z drugiej strony są instruktorzy odradzający zakładania pętli na rękę (zakaz ten stosowany jest również na zawodach). Zwiększa to swobodę ruchów i pozwala łatwo przekładać czekany z ręki do ręki, co jest ważne na trudnych drogach. Przy wspinaczce po wiszących, nie podpartych od dołu soplach, w przypadku urwania się sopla z wbitym do niego czekanem, zdecydowanie lepiej nie mieć  pętli na ręce.

ice - walka.jpg Ze względów bezpieczeństwa obowiązkowo musimy mieć kask. Chodzi nawet nie tyle o ryzyko uderzenia głową o ziemię, bo upadek raczej nie powinien się zdarzyć, ile spadające kawałki skał czy lodu, będące choćby efektem działalności naszego partnera, wspinającego się nad nami.

Z wiadomych powodów bez liny też nie ma co się ruszać. Ważne jest, by była ona odporna na wilgoć (zaimpregnowana) i nie sztywniała w minusowych temperaturach. Ponieważ jakoś się do liny trzeba przypiąć, konieczna jest jeszcze uprząż alpinistyczna.

Jeśli chodzi o ubiór to najlepiej ubierać się na cebulkę korzystając z bielizny oddychającej, polarów, windstoperów, spodni i kurtek - goretexowych lub podobnych. Ze względu na wodę z topniejącego lodu, dobrze jest mieć pierwszą warstwę wodoodporną.  W przypadku butów, jeszcze dziesieć lat temu dominowały plastikowe, podobne do narciarskich skorupy, ale obecnie używa się bardziej precyzyjnych i lżejszych butów skórzanych, sztywnych i dostosowanych do przypinania raków. Żeby do butów nie nasypał się śnieg lub lód, dobrze jest założyć ochraniacze (tzw. stuptuty). Na ręce nieodzowne są rękawice - jedna para, koniecznie pięciopalczasta do wspinania, druga - zapasowa (do założenia kiedy się nie wspinamy, a pierwsza jest już przemoczona).

W ramach tzw. szpeju, czyli sprzętu dodatkowego, potrzebujemy do asekuracji przede wszystkim śruby lodowych. Pozwalają się łatwo wkręcać nawet w twardy lód i pozwalają na budowę stanowisk i tworzenie punktów asekuracyjnych. W niektórych sytuacjach dobry punkt asekuracyjny może stanowić także odpowiednio wbity czekan.

Jak się to robi?


ice - icefall 1.jpg Wydawać by się mogło, że wchodzenie po śliskiej, praktycznie gładkiej ścianie lodu jedynie na czubkach butów i wbijając czekan to sprawa niemożliwa. Na początku rzeczywiście jest to trudne; zresztą pierwsze ćwiczenia lepiej jest robić na zmrożonym śniegu. Na  pewno trzeba wiedzieć jaką przyjmować pozycję (błąd początkujących - kurczowe wiszenie na rękach), pod jakim kątem wbijać czekan (nie wskazane zbyt głęboko, bo nie dość że traci się siłę, to jeszcze trudno wyciągnąć ostrze) i jak wbijać raki (mocne kopanie nie jest efektywne).

Ze względów bezpieczeństwa dobrze jest mieć partnera, który pomoże nam z asekuracją. Przy początkowych ćwiczeniach, na niskich ściankach, stosuje się klasyczną asekurację "na wędkę", kiedy partner trzyma nas na linie przewieszonej na górze przez mocne stanowisko asekuracyjne, a w razie gdy coś nie wyjdzie - przytrzyma nas na takiej uwięzi. Przy wysokich lodospadach wchodzimy razem z partnerem - jedno z nas idzie do góry, co jakiś czas zakładając punkty asekuracyjne, druga osoba czeka i rusza dopiero na dany znak, ściągając po drodze założone stanowiska.

Oczywiście bardzo ważne jest, by umieć rozpoznawać różne rodzaju lodu - wiedzieć jaki z nich jest trwały, a jaki nie. Tam gdzie lód jest wystawiony na oddziaływanie słońca, trzeba wspinać się w miarę możliwości jak najwcześniej rano. Z kolei ze względu na spadające odłamki lodu (choćby od uderzeń czekanem), lepiej nie stać dokładnie pod wspinającym się partnerem.

Najczęściej  stosuje się technikę zwaną "on-sight", czyli po prostu idziemy niczym pająk, wbijając na przemian czekany i raki. Możemy jednak trafić na miejsca, gdzie chwilowo lodu nie będzie, pojawi się natomiast normalna skała lub ziemia. W takich przypadkach trzeba stosować różne techniki wspinaczkowe - mówimy wówczas o tzw. mikście.

Skala skali nie równa


ice - daone 1.jpg Na ile trudna jest lodowa "droga" (chodzi o trasę wspinaczki), możemy zorientować się z symboli ją opisujących. Stosowane oznaczenia są inne niż te, które dotyczą wspinaczki skalnej. I tak cyframi rzymskimi od I do VI, określa się "skalę trudności obiektywnych". Wpływ na nią mają nie tylko długość, czas i trudność wspinania się, ale także dostępność danego miejsca. I tak np. oznaczenie "I" oznacza lodową ściankę dającą możliwość dobrej i pewnej asekuracji, umiejscowioną gdzieś w pobliżu miejsca do którego da się dojechać samochodem. Dla odmiany "piątka" (V) to już długa droga wymagająca założenia wielu stanowisk asekuracyjnych, a w drodze powrotnej - trudnych zjazdów na linie, na dodatek w oddalonym od cywilizacji terenie, z ryzykiem kiepskiej pogody, a nawet lawin. "Szóstka" to już naprawdę ekstremalna "wyrypa", zwykle z koniecznością biwakowania po drodze, bardzo często - na dużych wysokościach nad poziomem morza.

Co nas konkretniej czeka na lodowej ścianie, dowiemy się z drugiej skali - "trudności technicznych" opisywanych dla odmiany cyframi arabskimi (1 do 7), przed którymi dodaje się jeszcze literowy skrót "WI" (od ("Waterfall Ice" jak po angielsku nazywa się lodospad). Na jaki stopień droga zasługuje, zależy od jej najtrudniejszego odcinka. Jeśli nie wspinamy się po lodzie lodowcowym trudności podaje się w skali AI (Alpine Ice) i np. wejście na Mont Blanc droga normalną będzie wycenione na AI1/AI2 .W takiej sytuacji wystarczą nam jedynie raki i jeden długi czekan. Przy "siódemce" musimy się liczyć z nachyleniem dosłownie pionowym lub z tzw. przewieszkami, a do tego z bardzo słabym lodem (cienkie sople lub lodowe "firanki"), co sugeruje problemy z asekuracją.

Jeszcze inna, kolejna skala dotyczy trudności mikstowych czyli tam gdzie oprócz lodu mamy też skały, ziemię, zmrożone mchy. W tym przypadku pojawia się litera "M' i cyfry od 5 do 13. Również i  w tym przypadku - im wyższa cyfra tym droga trudniejsza. To co, powodzenia?!


ice-szkolenie.jpgGdzie się szkolić i za ile:


* Kursy iceclimbingowe organizuje m.in. polska firma "Freerajdy" - za dzień wspinaczki w Tatrach i wypożyczenie sprzętu trzeba zapłacić 800 do 1200 złotych (za grupę, czyli kwota ta może być do podziału na kilka osób). Czterodniowy Ice Camp w Austrii to koszt 2400 zł od osoby (w tym noclegi ze śniadaniami, ubezpieczenie i oczywiście opieka instruktora). Informacje: tel. 0500 044 808, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., www.freerajdy.pl

PORADY PODRÓŻNIKA

Moje Pasje

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!