Szpinak = żelazo, czyli przedwyprawowa dieta
Przygotowania do wyprawy to nie tylko treningi, załatwianie miliona spraw, sprawdzanie i dokompletowywanie sprzętu, ale także odpowiednia dieta! Tak, tak, za sprawą Marty Naczyk, zwanej "dietetyczką himalaistów" moja wiedza żywieniowa bardzo się rozszerzyła, bo wiadomo, nie jest czynnikiem decydującym czy wejdę na górę, czy nie, ale zawsze coś tam pomóc może.
Podstawą jest zbudowanie w organizmie zasobów żelaza, co potem powinno pomóc w procesie aklimatyzacji (no bo w uproszczeniu żelazo to czerwone krwinki, a to one mają udział w przenoszeniu tlenu). W każdym razie na kilka miesięcy przed wyprawą Marta goni mnie abym zrobiła badania krwi (chodzi m.in. o żelazo jako takie + ferrytynę) i potem ustalamy co jeść i co ew. suplementować. U każdego może być to inaczej, ale u mnie zwykle tego żelaza jest za mało, w związku z czym staram się jeść produkty które owe żelazo mają. Na szczęście są to na ogół te produkty, które bardzo lubię, tak więc z przyjemnością obżeram się szpinakiem, jajkami (najlepiej na miękko), tatarem (niby mięsa nie lubię, mało jadam, ale dla tatara robię wyjątek), buraczkami itp. itd. , ale jak jest wątróbka której nie lubię, to też się zmobilizuję, no bo wiem że żelaza ma akurat dużo.