Image
Image
Image
Image

Pole-pole czyli śpiesz się powoli


polepole1.jpgWróciłam właśnie z Tanzanii i łapię się na tym, że jakoś ciężko wrócić mi do normalnej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której wszystko jest „na wczoraj”, ciągle się gdzieś spieszę, a gdyby doba miała nawet 48 godzin, i tak byłaby za krótka. Moi znajomi też tak mają – o tym co się u kogo dzieje dowiadujemy się z facebooka, bo na spotkania brakuje nam czasu. Zaraz, zaraz - napisałam „normalnej rzeczywistości”? No właśnie…

W Tanzanii, a i nie tylko tam, bo w sąsiedniej Kenii, Ugandzie i wielu innych państwach Afryki jest inaczej. Jak to ładnie ujmuje język suahili (miejscowi poprawiają, że powinno się mówić kiswahili)  - wszystko jest pole-pole (powoli, bez pośpiechu), a do tego hakuna matuta (spoko, bez problemu). Jeśli dodać do tego uśmiechnięte twarze tych, od których się to słyszy, brzmi akurat całkiem fajne. Nie jest to bynajmniej równoznaczne z tym, co w krajach hiszpańskojęzycznych określa się jako słynne mañana, co dosłownie znaczy „jutro”, ale jeśli usłyszymy to przy załatwianiu jakiejś sprawy, lepiej tłumaczyć sobie jako „nigdy” bo prawdopodobnie nasz rozmówca ma już nas dosyć i woli raczej poleżeć sobie w cieniu palmy (nie da się ukryć że magiczne mañana dotyczy przeważnie krajów tropikalnych).

Mañany nie lubię, za to pole-pole trochę mnie przekonuje. Mam na myśli podejście do życia. Nie chodzi o propagowanie obijania się czy wręcz lenistwa, ale może warto się zastanowić, gdzie są granice pracoholizmu i czy nie warto czasem zarobić mniej, ale mieć czas na rodzinę, znajomych, przyjemności życia, może też - podróże? Doskonale ilustruje to anegdota o cenionym amerykańskim bankowcu, który w czasie kilkudniowych wakacji w Meksyku (na dłużej nie mógłby się wyrwać, bo przecież praca 654_5486.jpgczeka), wdał się w pogawędkę z miejscowym rybakiem mającym w łódce kilka tuńczyków. –Długo je łowiłeś? – zapytał bankowiec. –Eee tam, tylko kilka chwil! Amerykanin się zdziwił: -Gdybyś łowił dłużej, miałbyś ich więcej. Rybak wzruszył ramionami, wyjaśniając: -Na potrzeby mojej rodziny w zupełności, wystarcza! –W takim razie co robisz przez resztę dnia? – dociekał bankowiec. –Długo śpię, wypłynę na ryby, pobawię się z dziećmi, posiedzę z żoną, a wieczorem spotykam się z moimi amigos, gramy na gitarze i pijemy wino… Amerykanin postanowił pomóc rybakowi: - Jestem po Harvardzie, dam ci więc radę. Jeśli będziesz łowił więcej, kupisz w końcu większą łódź. Dzięki temu będziesz łapał więcej ryb i wkrótce kupisz kolejny kuter, a potem następny, aż wreszcie staniesz się właścicielem flotylli. Nie będziesz sprzedawał ryb za grosze hurtownikom – założysz własną sieć sklepów, więc nie tylko połowy, ale i handel będziesz miał pod kontrolą. W końcu wraz z rodziną przeprowadzisz się z tej małej wioski do stolicy, a potem jak się biznes rozwinie – może nawet do Nowego Jorku… Rybak przerwał jego wywód: - Długo to będzie trwało? –No może ze 20 lat…-I co wtedy? Amerykanin uśmiechnął się: -Wtedy już jako milioner sprzedasz swoją firmę, pójdziesz na emeryturę, przeprowadzisz się do małej wioski na wybrzeżu, będziesz długo spał, trochę łowił, spędzał czas z rodziną, a wieczorem pił wino ze swoimi amigos…

Nic dodać, nic ująć. Tylko komu z tych dwóch współczuć?

Na należącym do Tanzanii Zanzibarze ktoś z uczestników pilotowanej przeze mnie grupy zapytał, czy miejscowym doskwiera głód? Na wyspie gdzie jest tyle owoców i wszystko praktycznie „samo” rośnie? Owszem, może kanapek z szynką się tam nie je, ale raczej dlatego, że za ową szynką nikt tam tak bardzo nie tęskni (tym bardziej że mieszkańcy to muzułmanie, więc jeśli mówimy o szynce to na pewno nie wieprzowej). Po co szynka, skoro można mieć zerwaną prosto z drzewa papaję, banany albo pożywne owoce chleba bochenkowego (tzw. jackfruit). A od mięsa lepsza jest ryba. Pojęcie „biedy” jest względne. Bez komputea i iPhona, mając trzy koszulki na krzyż, mieszkając w chacie bez prądu, też można być szczęśliwym. Nie ma się pieniędzy, ale ma się czas. My mamy pieniądze, ale brakuje nam czasu. Na wszystko - na znajomych, rodzinę, ale także na to by móc z tych pieniędzy zrobić użytek.

A tymczasem kolejny dzwoniący telefon przypomina, że muszę wziąć ostro do pracy, by nadrobić powyjazdowe zaległości. Ale co tam… Pole-pole…

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!