Image
Image
Image
Image

Życie w lodach

Życie w lodach

ROALD AMUNDSEN
Wolą jego matki było, by został lekarzem…Los sprawił, że  został jednym z najbardziej cenionych polarnych podróżników i odkrywców XX wieku. O jego żeglarskim doświadczeniu, od chłopca okrętowego po kapitana, rzadko się jednak wspomina.

 

[rzecz jasna Amundsena osobiście nie miałam możliwości spotkać, ale do rubryki "Spotkani ludzie" zakwalifikował się jako jeden z moich idoli]


Roald Amundsen, bo o nim mowa, morze miał już w genach.
Urodził się w 1872 roku koło Oslo w rodzinie znanego w Norwegii kapitana, który miał też własną stocznię, nic więc dziwnego, że Roald już od najmłodszych lat marzył o żeglowaniu po odległych morzach. Jego trzej bracia, wzorem ojca, a wcześniej dziadka i pradziadka, również wybrali drogę morskiej kariery, jednak w stosunku do Roalda owdowiała wcześnie matka miała inny pomysł: wymusiła, aby ukochany, najmłodszy syn poszedł na medycynę. Chłopak wytrzymał do śmierci rodzicielki (miał wówczas 21 lat), po czym rzucił studia i idąc za głosem instynktu zaczął kombinować, jak tu się załapać na arktyczny rejs.

amundsen-fram.jpgWszystko co osiągnął, zawdzięczał sam sobie, a raczej swojej pracowitości. Zaczął od mało prestiżowej funkcji chłopca okrętowego, na kolejny rejs załapał się jako piekarz (nie mając pojęcia o wypieku chleba!), z czasem jednak jego determinacja zaprocentowała zdaniem egzaminu na sternika i przyjęciem na funkcję pierwszego oficera na statku „Belgica”. W ten to sposób stał się członkiem odbywającej się w latach 1897-99 oficjalnie belgijskiej, a w rzeczywistości międzynarodowej wyprawy antarktycznej, w trakcie której dokonano pierwszego skutecznego zimowania w lodach Białego Lądu (w tej samej wyprawie uczestniczyli także nasi rodacy: Henryk Arctowski i Antoni B. Dobrowolski). Co ciekawe, Amundsenowi tak bardzo zależało na przyjęciu na „Belgice”, że zaofiarował się płynąć bez wynagrodzenia!

Trudny rejs, co tu kryć, nienajlepiej przygotowany, był dla Amundsena niezłą szkołą. Wyprawy, które on później organizował, były przemyślane w najmniejszych detalach, bo jak napisał w jednej ze swoich książek: „Mogę powiedzieć że to najważniejszy czynnik: jak wyprawa jest wyekwipowana, jak się przewiduje trudności, jakie środki ostrożności bierze się aby im przeciwdziałać i jak się ich unika. Zwycięstwo czeka na tego, co ma wszystko przygotowane, choć ludzie nazywają to szczęściem. Porażka dotyka tych którzy nie podjęli środków ostrożności na czas – to się nazywa też pechem”.

Trzy lata w lodach

Pierwszym jego samodzielnie prowadzoną, ambitną wyprawą, była próba przepłynięcia legendarnego Przejścia Północno-Zachodniego, czyli prowadzącego ponad Ameryką Północną szlaku morskiego łączącego Atlantyk z Pacyfikiem. Wiele wypraw zakończyło się fiaskiem, setki ludzi straciło przy tym życie. Zdając sobie sprawę, że żeglowanie w amundsen-gjoa.jpgArktyce to poważna sprawa, wcześniej wziął „lekcję” żeglugi lodowej u szypra pływającego po Morzu Barentsa. Udało mu się w dużej mierze dzięki przemyślanej taktyce. Wyruszył w roku 1903 na 20-metrowym kutrze „Gjoa” (niewielkie rozmiary upraszczały manewrowanie w lodach, a małe zanurzenie w pełnych mielizn cieśninach), z zaledwie 6-osobową załogą (dzięki temu nie było problemu z zabraniem prowiantu) i po trzech latach dotarł do Nome na Alasce. Dwie pierwsze zimy spędził w zatoce przy małej osadzie kanadyjskich Inuitów – dzisiaj miejsce to figuruje na mapach jako Gjoa Haven, czyli „port statku Gjoa”. Słynnego Norwega upamiętnia tam zrobiony niedawno specjalny „szlak Amundsena” a także postawione w miejscowym muzeum popiersie. Jak zauważyłam, szczególną furorę robi ono wśród japońskich wycieczek, które z podziwem patrzą na wielki „orli” nos Amundsena, z estymą go głaszcząc, przez co zdobył już złoty połysk.

Trzy zimowania w Arktyce nie były zmarnowanym czasem. Polarnicy prowadzili różnorakie badania (m.in. nad przesuwaniem się bieguna magnetycznego), a przy okazji poznawali życie miejscowych Inuitów od których uczyli się arktycznej szkoły przetrwania, w tym budowy igloo, sztuki polowań, powożenia psimi zaprzęgami. A co z jachtem który tak świetnie znosił polarne warunki? Ponieważ ze Stanów do Europy załoga wracała statkiem pasażerskim, sprzedano „Gjoę” w San Francisco, gdzie można było ją oglądać w parku miejskim, aż w końcu zniszczony kadłub zakupiły norweskie władze i w 1972 roku sprowadziły go do kraju, eksponując jako część muzeum statku „Fram”.

Dzięki psom – do bieguna

amundsen-pies.jpgWyprawa przez North West Passage potwierdziła nie tylko żeglarskie, ale i organizacyjne umiejętności Amundsena, ale także charyzmę dowódcy. W książce „Człowiek o którego upomniało się morze” Czesław Centkiewicz pisał: „Z równowagi wyprowadzała go niedbała robota i brak wiary we własne siły. Słowa: „nie potrafię”, „nie dam sobie rady”, „nie wiem, czy podołam?” dla niego nie istniały”.

Pewnie dlatego, po powrocie z Przejścia Północno-Zachodniego Amundsen nie osiadł na laurach. Jego marzeniem było zdobycie bieguna – w pierwszej wersji północnego i oficjalnie to właśnie był cel wyprawy, która latem 1910 roku wyruszyła z Oslo na statku „Fram” (Amundsen wypożyczył go od swojego idola, innego słynnego norweskiego polarnika, starszego o 11 lat – Fridtjofa Nansena). W założeniach wyprawa miała dotrzeć do Cieśniny Beringa, dopłynąć stamtąd dokąd się da na północ, a potem już na piechotę przedzierać się do bieguna. Kanału Panamskiego w tamtych czasach nie było, tak więc nie było wyboru – trzeba było opłynąć obie Ameryki, schodząc daleko na południe, aż do Przylądka Horn. amundsen-biegun.jpgTyle, że w międzyczasie biegun północny zdobył Amerykanin R. Peary , a południowy owszem, pozostawał niezdobyty, ale szykowała się na niego brytyjska wyprawa pod dowództwem Roberta F. Scotta. W tej sytuacji Amundsen zaskoczył wszystkich (włącznie ze swoją załogą) zmianą planów – zrezygnował z Arktyki, za to dobił do brzegów Antarktydy i wraz z trzema kompanami wyruszył przez śnieżną pustynię 14 grudnia 1911 roku docierając do bieguna. Scott również tam dotarł, tyle że 35 dni później, ku swojemu rozgoryczeniu zastając norweską flagę i napisany przez Amundsena list. Mało tego – w drodze powrotnej cała ekipa Scotta (włącznie z nim) zginęła z głodu i wychłodzenia. W ekspedycji Amundsena nie było żadnych ofiar. Jego przewagę stanowiło polarne doświadczenie. Zrezygnował na przykład z wełnianych ubrań na rzecz podpatrzonej u Inuitów odzieży ze zwierzęcych skór. Poza tym przeciwieństwie do Scotta, któremu nie sprawdziły się ani sanie motorowe, ani kucyki islandzkie, Amundsen postawił na dużo skuteczniejsze psie zaprzęgi. Z 97 czworonogów jakie zabrał, przetrwało 11 – reszta została wykorzystana do nakarmienia pozostałych.

Serce z lodu, czy singiel z wyboru?

A jak układy z kobietami? Prawda jest taka, że wszystko w życiu Amundsena było podporządkowane podróżniczej pasji, przez co miał problemy z nawiązywaniem trwałych relacji z płcią przeciwną, chociaż nie można powiedzieć, że był nieczuły na kobiece wdzięki. Zresztą nie da się zaprzeczyć, że kobietom ten rosły, przystojny i na lądzie -elegancki mężczyzna, się podobał. Wprawdzie w książce Centkiewicza polarnik ukazany jest jako nieangażujący się z żadnymi kobietami, jakoby nie chcąc ranić ich rozłąką, jednak tajemnicą poliszynela jest, że kilkakrotnie zakochiwał się w mężatkach, i to takich, których mężowie byli jego znajomymi! W brytyjskiej książce pt. „Scott and Amundsen: duel in the ice” wypomina się słynnemu Norwegowi, że żądał od kobiet amundsen-dziewczyna.jpgnatychmiastowego okazywania uczucia, a jeśli wstrzymywały się od deklaracji, serce polarnika szybko się oziębiało, tyle że kobiecie o tym już nie mówił. Brytyjczycy przypominają też skandal, jaki Amundsen wywołał robiąc nadzieję pewnej Amerykance, która zdążyła już nawet wywalczyć rozwód, wsiadła na statek do Norwegii i… otrzymała od Amundsena depeszę wyjaśniającą że jest mu przykro, ale właśnie wyrusza do Arktyki. A tam? Ciekawe, że jednym z częściej pokazywanych zdjęć związanych z Amundsenem jest fotografia ładnej Inuitki z Gjoa Haven (tam gdzie Amundsen spędził dwie zimy), zaś podpis do zdjęcia życzliwie informuje, że jej imię wyjątkowo często pojawia się w zapiskach polarnika.

W każdym razie Amundsen nigdy nie założył rodziny. Zapytany na jednym z przyjęć, czy zamierza kiedyś się ożenić, odparł: „moją żoną jest Arktyka”. Biografowie mówią o trzech rzeczywiście poważnie traktowanych kobietach w jego życiu. Największe szanse miała Bess Magid z alaskańskiego Nome, gdzie Amundsen zatrzymał się po zrobieniu Przejścia Północno-Zachodniego. Dziewczyna była żoną lokalnego sklepikarza, a zajmowała się hodowlą psów do zaprzęgów. Prawdopodobnie ten związek miał nawet przyszłość, zimą 1926 roku Bess mieszkała nawet przez jakiś czas w domu Amundsena, potem wróciła na Alaskę i znowu pojawiła się w 1928 roku. Niestety, nie spotkała się już z Ronaldem – kiedy „panna młoda z Alaski” jak ją nazwano dotarła do Oslo, trwały poszukiwania zaginionego Amundsena. Kiedy było już wiadomo, że nie ma szans na jego uratowanie, pechowa dziewczyna wróciła do ojczyzny.

Skąd się wzięła Kakonita?

amundsen-maud.jpgPo zdobyciu bieguna południowego, Amundsen znowu skupił swoją uwagę na północy. Bazując na doświadczeniach wcześniejszej wyprawy F. Nansena, zamierzał doprowadzić do wmarznięcia statku w lód, licząc że prądy zdryfują go pod biegun. Jednostką którą tym razem się wybrał, był 36,5-metrowy „Maud”. Niestety, wbrew oczekiwaniom dryf nie zaniósł statku pod biegun. Sukcesem wyprawy było jednak zrobienie, po raz pierwszy w świecie z zachodu na wschód, Przejścia Północno-Wschodniego, czyli w tym wypadku przepłynięcie od Norwegii, ponad Rosją, do Cieśniny Beringa. Po tej części wyprawy, trwającej od 1916 do 1919 roku, „Maud” pozostał dalej w arktycznych wodach, chociaż Amundsen oddał dowództwo i wrócił do Europy mając w myślach nowy arktyczny pomysł.

Pojawił się w Norwegii z dwiema małoletnimi Czukczenkami. Jedna z nich, Kakonita, była córką Czukczy który często pomagał w pracach na zimującym jachcie. Cała rodzina Czukczy zmarła z głodu, udało się uratować tylko 4-letnią dziewczynkę, która stała enurmino-wioska.jpgsię ulubienicą Amundsena. Postanowił zapewnić małej edukację i cywilizowany byt, zabrał ją więc ze sobą, a żeby dziecku nie było smutno, towarzyszyła jej starsza koleżanka. Tyle że w Norwegii dziewczynki wzięto za… nieślubne córki polarnika. Plotki różnych „życzliwych” a także nagonka w prasie w połączeniu z problemami finansowymi Amundsena sprawiły, że po dwóch latach dziewczynki zostały odesłane z powrotem na Czukotkę. Co ciekawe, będąc w rosyjskiej wiosce przy której zimował „Maud” pytałam mieszkańców, czy kojarzą historię Kakonity? Okazało się, że nie. Mało tego: nie kojarzyli nawet nazwiska „Amundsen”!

A co z „Maudem”? Zadłużony Amundsen po zakończeniu wyprawy był zmuszony go sprzedać. Potem statek jeszcze króciutko pływał w arktycznych cieśninach, aż w końcu zacumowano go w roli pływającego warsztatu, a także stacji radiowej koło Cambridge Bay – osadzie w kanadyjskiej części Przejścia Północno-Zachodniego. Z czasem wszystko co wystawało ponad wodę miejscowi rozebrali, jednak pod wodą (jest tam zaledwie 7  metrów) wciąż widać historyczny kadłub, który Norwegowie chcą w najbliższej przyszłości sprowadzić do kraju.

Tragiczny lot

amundsen-sterowiec.jpgJaki był kolejny pomysł Amundsena? Po latach spędzonych na morzu obudziła się w nim żyłka miłośnika przestworzy. Był pierwszym Norwegiem który zdobył licencję pilota (w 1914 roku). Wprawdzie w ramach arktycznych prób rozbił kilka samolotów, ale ostatecznie w 1926 roku udało mu się, sterowcem „Norge”, przelecieć nad biegunem północnym (dokładniej – ze Spitsbergenu do Teller na Alasce).

Po wyprawie doszło do konfliktu Amundsena z drugim dowódcą sterowca, a zarazem jego konstruktorem, Włochem Umberto Nobile, który nie tylko że w trakcie lotu popełnił mnóstwo błędów, ale potem nieskromnie zaczął przypisywać sobie wszelkie zasługi. Jak na ironię dwa lata później, w 1926 roku, Amundsen zginął lecąc na ratunek właśnie Nobile`a, czyli rywala, który wyrządził mu mnóstwo krzywdy! Co się stało z samolotem Amundsena (oprócz niego leciało tam jeszcze 5 innych osób) nie wiadomo – odnaleziono jedynie wyrzucone przez morze jego części, w tym zbiornik paliwa. Nobile odnalazł się wkrótce potem, w dobrej kondycji. Zagadkę śmierci Amundsena próbowano wyjaśnić wielokrotnie - ostatni raz w 2009 roku, kiedy to marynarka norweska wykorzystywała w poszukiwaniach nawet bezzałogową łódź podwodną. Wciąż jednak nic nie wiadomo.

Ku pamięci

amundsen-samolot.jpgTrudno uwierzyć, że człowiek który tyle osiągnął, zostając bohaterem narodowym w pewnym momencie stał się bankrutem, a w wyniku nagonki prasy nawet własny brat się od niego odsunął. Do światowej historii jednak przeszedł. Jego nazwisko uwieczniono w nazwach geograficznych (zatoka na Oceanie Arktycznym, góra, lodowiec i morze na Antarktydzie), nawet w kosmosie (krater na Księżycu, planetoida), różne statki  (m.in. niemiecki żaglowiec i lodołamacz kanadyjskiego Coast Guardu), ale także: komputerowa gra strategiczna, czeska wódka, namiot produkcji polskiej firmy Fjord Nansen czy norweskie tabletki z kwasem Omega 3. W ubiegłym roku (2011), z okazji setnej rocznicy zdobycia bieguna północnego, obchodzono nawet Rok Amundsena, w trakcie którego niezależnie od rozmaitych imprez przypominających postać Wielkiego Polarnika, jego podobiznę wydrukowano nawet na znaczkach pocztowych i… ogonach samolotów linii Norwegian. W każdym razie jeśli będziecie, niekoniecznie na biegunach, ale choćby w Norwegii, wspomnijcie szalonego polarnika i odwiedźcie któreś z miejsc przybliżających tą niezwykłą postać.

 


WARTO WIEDZIEĆ:
Gdzie w Norwegii znaleźć miejsca lub pamiątki związane z Amundsenem?
* willa Uranienborg w Svartskog, 20 km  na południe od Oslo – dom w którym Amundsen mieszkał w latach 1908-1928. Szczegóły: http://www.follomuseum.no
* Dom urodzenia Amundsena w Borge k. Sarpsborga – ok. 90 km na południe od Oslo
* Muzeum Narciarskie koło skoczni Holmenkollenn w Oslo - fragment ekspozycji poświęcony jest Amundsenowi
amundsen-muzeum frama.jpg* Muzeum Statku „Fram” w Oslo – przy okazji warto zwrócić uwagę na stojący skromnie na zewnątrz jacht „Gjoa”. Informacje: http://www.frammuseum.no
* Muzeum Polarne w Tromso – można zobaczyć różne przedmioty którymi się posługiwał, modele statków, a na zewnątrz jest jego popiersie
* Muzeum Uniwersyteckie w Tromso - jest tam kilka eksponatów ze statku Fram i czasowo – zbiornik paliwa z samolotu, w którym Amundsen zginął
* Również w Tromso - restauracja „Amundsen” w domu, w którym Amundsen zamieszkiwał przed wyprawami
* Pomnik Amundsena w centrum Tromso

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!