Image
Image
Image
Image

Na spotkanie z gejszą

jap62.jpgKIOTO (JAPONIA)
Jedzenie suszi jest dla mnie męką. Raz, że kiepsko radzę sobie z  pałeczkami, dwa, że surowa ryba po prostu mi nie smakuje. Tymczasem siedzący obok mnie skośnooki biznesmen popijając sake kieruje swój wzrok ku przechodzącej gejszy. Wieczór w Kioto to doskonała okazja by wczuć się w prawdziwie japońskie “klimaty”.




Japonię tworzą cztery główne wyspy, z których największa to Honsiu. Właśnie na niej położona jest stolica tego kraju - Tokio. Po kilku dniach pobytu w tej 11-milionowej metropolii, przeciskania się przez tłum w labiryncie ośmiopoziomowego metra, kluczenia między nowoczesnymi drapaczami chmur, z ulgą wsiadam do pociągu i jadę do dużo spokojniejszego, pełnego tradycji Kioto.

jap9.jpgEkspresowy shinkansen mknie z prędkością 270 km/h. Nie ma w nim maszynisty, pociągiem steruje komputer. Za oknem z jednej strony widać morze, a właściwie Ocean Spokojny, z drugiej w pewnym momencie pojawia się ośnieżony na szczycie stożek wulkanu. To  licząca 3 776 metrów Fujijama, najwyższa, uważana za świętą, góra archipelagu. Często przedstawiana bywa na pocztówkach z gałązkami kwitnących drzew wiśniowych na pierwszym planie. Aby zobaczyć taki widok trzeba przyjechać w kwietniu. Teraz drzewa dawno już  przekwitły.


Miast dwóch tysięcy świątyń

W Kioto tradycja i historia przeplata się z nowoczesnością. Kiedyś, w VIII wieku była to stolica Japonii. Naloty bombowe w końcu II wojny światowej, które zniszczyły wiele innych miast wyspiarskiego kraju, Kioto szczęśliwie ominęły. Wśród zachowanych zabytków jest ponad 2 tysiące różnych świątyń.

jap61.jpgWiększość z nich to świątynie buddyjskie, ale nie brak też i szintoistycznych, do których prowadzą charakterystyczne bramy zwane tori. Japończycy wyznają zwykle obie te religie - śluby zawierają według zasad buddyjskiej, uroczystości pogrzebowe odprawiają zgodnie z szintoizmem. Przed wejściem do świątyń wierni zapalają kadzidełka, składają ofiary z jedzenia, zawieszają wstążki z wypisanymi życzeniami. Gdzieniegdzie przemyka ubrany w pomarańczowe szaty mnich z wygoloną głową. Chrześcijan w Japonii jest  bardzo niewielu - ich skupiskiem jest położone daleko na południu Nagasaki. To właśnie tam niegdyś duszpasterską działalność prowadził nasz święty rodak - ojciec Kolbe.

Do najsłynniejszych, często pokazywanych w folderach na terenie Kioto należy Kinkakujimae - Złota Świątynia. Niestety odbijający się w malowniczym stawie pawilon to rekonstrukcja - pół wieku temu szalony mnich podpalił oryginalny budynek. Z innych ciekawie prezentuje się Kiyomizu - świątynia zbudowana na palach na zboczu wzgórza. W środku w długich szeregach ustawiono poubierane w różnokolorowe ubranka kamienne figurki. To symbol nienarodzonych dzieci - każdy posążek to dramat niedoszłej matki, która albo poroniła, albo usunęła ciążę. Dla odmiany tuż obok można wywróżyć sobie szczęście w miłości. Jeśli przejdziemy z jap72.jpgzamkniętymi oczami między ustawionymi w odległości 18 metrów  kamieniami, nie zbaczając z wyznaczonego odcinka, osoba o której myślimy będzie niebawem "nasza".  Chętnych do “próby ślepca” jest wielu - od podlotków do sędziwych dziadków. Zupełnie inny charakter ma świątynia Ryoanji słynąca z klasycznego ogrodu zen. Trochę szokujący to “ogród” - misternie zagrabione pole żwiru, miejsce medytacji i  długich rozmyślań.

W świątyniach często organizowane są festiwale. Na przykład w świątyni Sanjusangen, w której ustawiono 1001 posągów tysiącramiennej bogini Kannon rokrocznie przeprowadza się bicie rekordu na liczbę strzał, które łucznicy są w stanie wystrzelić w ciągu 24  godzin, tak by przeleciały one przez całą długość obiektu. Ciągle nie pobity jest jeszcze rekord z 1686 roku kiedy łucznicy wystrzelili z sukcesem  ponad 8 tys. strzał. W paździeniku najważniejszym festiwalem jest Ceremonia Ognia podczas której na ulicach można zobaczyć ludzi drepcących w takt bicia bębnów, niosących miniaturowe świątynie i płonące latarnie. Ma to upamiętniać czasy, kiedy bogowie wędrowali po świecie prowadzeni przez płomienie palonych ognisk.


Łyczek  o-cha 

jap63.jpgW samym sercu miasta znajduje się Pałac Cesarski. Wprawdzie cesarz na stałe mieszka w Tokio, jednak wiele uroczystości państwowych odbywa się w Kioto. W pobliżu jest też Zamek Nijo-jo -  imponująca rezydencja szogunów z XVII wieku. Nie ufający nawet swoim strażom władcy rozkazali w komnatach położyć tzw. słowikowe podłogi, trzeszczące pod wpływem najmniejszego stąpnięcia nieproszonych gości (nazwa "słowikowe" pochodzi od charakterystycznego odgłosu przypominającego nieco świergot).

Wieczór spędzam na Pontocho i w rejonie Gion - dzielnicach wieczornych rozrywek, stanowiących doskonałe miejsce dla obserwowania, jak Japończycy  spędzają swój wolny czas. Zestresowani pracą biznesmeni w drodze do domu chętnie zaglądają do salonów pachinko. Gra jest prosta, nie wymaga myślenia. Setki metalowych kulek z hałasem przesypują się z góry na dół. Im więcej ich wypadnie, tym większa szansa na nagrodę. Są i tacy, którzy od hazardu wolą alkohol. Słynna sake wbrew ogólnemu przekonaniu to jednak wcale nie wódka, a wino ryżowe,  pite w maleńkich czarkach, zazwyczaj na ciepło. Nietaktem jest  picie sake i równoczesne jedzenie ryżu. Sake piją chętnie nawet mnisi, o czym świadczą stosy butelek i beczek tego nobliwego trunku ustawione przy świątyniach.

jap65.jpgWypatruję gejszy. O właśnie nadchodzi - w kimonie, drobnymi kroczkami, z twarzą pokrytą grubą warstwą białego podkładu i mocnego makijażu. W towarzystwie maiko, czyli uczennicy,  zmierza na spotkanie. Gejsza, a właściwie geiko, bo tak się powinno prawidłowo o niej mówić (słowo "gejsza" ma raczej pejoratywny oddźwięk), nie jest traktowana w Japonii jako kobieta lekkich obyczajów - to raczej dama do towarzystwa, elokwentna, wszechstronnie wykształcona, wyuczona dostojnych manier, umiejąca grać na różnych instrumentach. Szczerze mówiąc mało kogo stać na wieczór spędzony z gejsz, bo ich stawki są bardzo wysokie.

Ja tymczasem zasiadam do kolacji. Nie będę kryć, że wiele japońskich dań średnio mi smakuje. Dominują wśród nich przyrządzane na tysiąc sposobów owoce morza - ryby, ośmiornice, kraby, a zamiast sałatek - wodorosty i morskie algi. Do tego ryż lub różnorakie, najczęściej sojowe makarony. Już złożenie zamówienia jest zwykle dość kłopotliwe - w wielu restauracjach kartę dań dostaniemy wypisaną “krzaczkami”.

jap60.jpgWszechobecna jest herbata, w hotelach i do posiłków w restauracjach podawana za darmo. Ale tak naprawdę picie herbaty w tym kraju to nie tylko gaszenie pragnienia, to przede wszystkim rytuał. Nie chodzi bynajmniej o znany nam ciemny i mocny napar. Japońska herbata zwana o-cha jest jasnozielonkawa, lekko gorzkawa (pije się ją bez cukru). Kiedy kilka wieków temu przywieziono ją z Chin, traktowana była jako lekarstwo. Początkowo orzeźwiający napar pili wyłącznie mnisi buddyjscy, którzy w ten sposób walczyli ze zmęczeniem podczas medytacji.  Z czasem utrwaliła się ściśle określona etykieta picia herbaty, którą mistrzowie w tej dziedzinie studiują przez wiele lat. Zalane wodą sproszkowane liście herbaty ubija się w porcelanowej miseczce miotełką z rozszczepionego bambusa. Goście siedzą na matach w pozycji kwiatu lotosu, a w odpowiednich momentach, przed wypiciem, odpowiednio miseczki przekręcając i dwukrotnie podnosząc - raz w szacunku dla mistrza ceremonii, raz - dla Buddy.


Boso po tatami

jap76.jpgSwój pobyt w Kioto wykorzystuję na zgłębienie tajników japońskiego teatru. Spektakle kabuki tradycyjnie wystawiane są tylko przez aktorów-mężczyzn, którzy odgrywają także role kobiece. Widownia szaleje: krzyczy, podpowiada bohaterom co mają zrobić, gwiżdże. Bunraku jest zupełnie inne - to teatr marionetek. Blisko metrowe kukły dzięki zręczności aktora poruszają głowami i ustami jak żywe. Z kolei podstawą sztuk no jest dworska muzyka, przy której akompaniamencie grają  poubierani w maski i peruki aktorzy.

Kiedy wychodzę z teatru jest już późna noc, ale na ulicach ciągle jest ruch. Olśniewają kolorowe neony, po ulicach snują się weseli, mocno podpici biznesmeni. Niektórym z nich nie opłaca się wracać do domów - mogą przespać się w tzw. hotelach kapsułowych. Pomysł jest prosty - w hoteliku  przeznaczonym tylko dla panów znajdują się długie, piętrowe rzędy niby “szufladek”. Są ciasne, właściwie można się do nich tylko wczołgać, ale przecież chodzi tylko o przespanie się. Poza tym szufladka jest znacznie tańsza niż normalny hotelowy pokój.

Dla Japończyka hierarchia wartości jest prosta i jasna: cesarz-praca-rodzina. Ale choć na dom często czasu brakuje, trzeba  przyznać, że Japończycy bardzo dbają o swoje posiadłości. Miniaturowe ogródki pełne są fantastycznie przystrzyżonych roślin, w miniaturowych stawach pływają maleńkie, kolorowe rybki. Przed wejściem do domu trzeba koniecznie zdjąć obuwie i ustawić je noskami na zewnątrz. Jeśli ustawimy buty tak jak to zwykle robimy w Polsce (noskami do drzwi) - zdaniem Japończyków wróży to nieszczęście. Wnętrze domu wyłożone jest matami zwanymi tatami. Pytając Japończyka ile metrów ma jego mieszkanie jap70.jpgsprawimy mu kłopot - nikt tak metrażu nie liczy, natomiast dowiedzieć możemy się ile tatami mieści się w danym pokoju. Na maty wchodzi się na boso, na przejścia korytarzami natomiast gospodarze podsuną nam tradycyjne klapki - “japonki”. Ale uwaga -  przed wejściem do toalety i te klapki musimy zmienić na kolejne kapcie, przeznaczone tylko do toalety.

Najważniejszym pokojem w domu jest zwykle pomieszczenie w którym spożywa się posiłki. Tam też urządza się  kolorowy ołtarzyk ku czci bogów, ustawia piękne bukiety ułożone  zgodnie z pradawną sztuką ikebany. Tradycyjnie nie ma krzeseł - siada się  przy niskim stole na  poduszkach. W sypialniach nie ma z kolei łóżek - śpi się na rozkładanych na podłodze materacach. Zdrowo i wbrew pozorom - bardzo wygodnie.

Im dłużej jest się w Japonii tym coraz bardziej dociera do nas "inność” tego kraju. I nie ma się co łudzić - drugiej Japonii u nas nie zbudujemy, i nawet o tym nie marzmy, bo nigdy byśmy nie mogli do niej przywyknąć!



INFORMACJE PRAKTYCZNE
(dane z XII.2013)

•    Wiza: niepotrzebna.
•    Waluta: jen (JPY); pieniądze możemy wymienić w bankach, hotelach - wszędzie kurs jest taki sam. Aktualnie za 100 JPY  otrzymamy 3 zł, 1 zł=34 JPY.
•    Przelot: W momencie pisania tego tekstu najtańsze połączenie z Polski proponował Finnair (z przesiadką w Helsinkach) oraz Emirates (przesiadka w Dubaju).
•   Język: japoński. Znajomość angielskiego jest bardzo rzadka, jeśli jednak  przy odrobinie szczęścia trafimy na kogoś kto twierdzi że włada angielskim to z takim akcentem, że i tak trudno będzie go nam zrozumieć.
* Różnica czasu: + 7 (latem) albo 8 godzin (zimą).
* Elektryczność: wtyczki typu amerykańskiego (2 płaskie bolce), napięcie 110 V.
* Ceny: wstępy do muzeów 50-600 jenów, przejazd metrem w Kioto 160 jenów, puszka gorącej kawy z automatu 120 jenów, lokalna rozmowa telefoniczna 20 jenów.

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!