Image
Image
Image
Image

W skansenie komunizmu

korea -dzucze.jpgKOREA PÓŁNOCNA

Korea Północna to najdziwniejszy z krajów, w jakich miałam okazję być. Kompletnie odizolowany od reszty świata, rządzący się swoimi "jedynymi słusznymi" zasadami.


 
 
 

 

Pobyt w Korei Północnej kojarzy mi się trochę z Domem Wielkiego Brata. Każdy krok pod nadzorem, nie ma mowy o samodzielnym pospacerowaniu po ulicy, czy choćby o wyjściu bez opieki z hotelu. No i te wrażenie, że wszędzie patrzą na nas oczy Wielkich Przywódców. Prezydent Kim Ir Sen jest po prostu wszędzie - na pomnikach, billboardach i portretach wiszących w każdej instytucji, jak również w prywatnych domach. Kult jednostki objął także następcę zmarłego 14 lat temu Prezydenta (tytuł ten przyznano Kim Ir Senowi na zawsze) - drugą wszechobecną twarzą jest rządzący obecnie jego syn, czyli tzw. Szanowny Przywódca, Kim Dzong Il. Wodzowie mają nawet swoje kwiaty. Pierwszego z nich upamiętnia "kimilsungia" - różowa orchidea, drugiego "kimdzongilia" - czerwona begonia.

Mazowsze na końcu świata


korea-phenian.jpg Stolica Korei - Pyongyang zwany przez Polaków Phenianem, to miasto pokazowe, do którego Koreańczykom z prowincji trudno się dostać (potrzebują specjalnych zezwoleń). Zabudowa kojarzy mi się z Moskwą lat 80-tych. Typowe socjalistyczne bloki, szerokie ulice i ogromne pomniki. Czego jak czego, ale pomników w Demokratycznej Korei jest pod dostatkiem. Jeden z najważniejszych to odlana z brązu 20 metrowa postać Kim Ir Sena. -Złożycie przed nim kwiaty - informuje nas przewodnik. Nie dyskutujemy, wiemy bowiem że to programowy obowiązek każdej grupy odwiedzającej Koreę Północną. Kupujemy wiązankę za 3 euro (miejscowej waluty cudzoziemcy mieć nie mogą) i stajemy w szeregu przed monumentalnym pomnikiem, chociaż muszę przyznać, że pokłon w pas nie za bardzo nam nie wychodzi (każdy z nas ma nagle problemy z kręgosłupem). Co innego Korańczycy - akurat jest pora ślubów więc co chwila podchodzą młode pary pragnące złożyć pełen namaszczenia hołd.

korea- mangyongdae)1.jpg Prawdziwe tłumy widzimy w położonym na obrzeżach stolicy Mangyongdae - miejscu urodzin Kim Ir Sena. Opiekuńcze koreańskie biuro zadbało abyśmy nie musieli stać w kilometrowych kolejkach - cudzoziemcy wchodzą na skróty, tak by przypadkiem nie mieli okazji zbratać się z narodem przywożonym tu w ramach szkolnych i zakładowych wycieczek.

W krytych strzechą chatkach wysłuchujemy opowieści o życiu Prezydenta, o rewolucyjnych zasługach jego rodziny walczącej z japońskimi najeźdźcami, o biedzie w jakiej żyli dziadkowie. Obok są drzewka sadzone przez przyjeżdżających do Phenianu przywódców. Jedno z nich zasadził w 1986 roku "Towarzysz" Wojciech Jaruzelski. Sąsiedztwo jest szacowne - pozostałe posadzili prezydenci Nigru, Mali, Senegalu Ugandy i Nikaragui.

korea-tatus i synalek2.jpg Dla urozmaicenia jedziemy obejrzeć Pałac Studiów Narodu. Szumna nazwa oznacza po prostu bibliotekę. Ale jaką! Hol tego ogromnego, wielopiętrowego budynku wykładany jest kamieniami półszlachetnymi. Już na wejściu wita nas wielka statua Kim Ir Sena. Pierwsza sala, do której wchodzimy przeznaczona jest na studiowanie ksiąg o Wielkim Liderze. To nic, że jego biografię przerabia się już w szkole. Potem wiedzę tę trzeba poszerzać. W 6-dniowym planie pracy urzędników po piątkowych czynach społecznych sobota jest dniem przeznaczonym po części właśnie na ten cel.

korea - tato z synem1.jpgOprowadzająca nas pani z dumą mówi, że w bibliotece są książki z całego świata. Pytamy o polskie. Chwilę później przyjeżdża wózek z kilkoma pasjonującymi egzemplarzami. Po polsku można przeczytać m.in. "Inżynierię systemów działania" i "Wczesną diagnostykę wad u noworodków" (obie pozycje mocno podstarzałe).

"Polonika" mamy też w sali muzycznej. Ponieważ i tam jest tzw. muzyka zagraniczna, szybko znajduje się kaseta z nagraniami "Mazowsza".

Później dla urozmaicenia zaliczamy jeszcze pod pomnik Partii (jest sierp, młot i inteligenckie pióro), a potem czas na jeden z najbardziej charakterystycznych obiektów Phenianu - Wieżę Dżucze. "Dżucze" to idea samowystarczalności, czyli odcięcia się od wszystkiego co pochodzi z zewnątrz, zwłaszcza od zachodnich imperialistów (słowo "imperialiści" słyszy się w Korei dość często). Od światowego kalendarza również postanowiono się uniezależnić, opracowano więc "Kalendarz Dżucze", w którym za rok pierwszy uznano rok narodzin Kim Ir Sena (1912). Nawet w pokojach hotelowych wiszą kalendarze przypominające że rok 2008 to rok 97 Dżucze…

korea-phenian-wieza dzucze z daleka.jpg A wracając do Wieży Dżucze… Jest to największy na świecie granitowy obelisk: 170 metrów wysokości, z czego 20 metrów stanowi wieńczący "płomień". Wśród tabliczek sponsorskich jest też jedna polska - swoją cegiełkę w 1981 roku dołożył Otwock, jak głosi napis "miasto przyjaźni polsko-koreańskiej". Największa atrakcja Wieży to winda w jej wnętrzu, którą za 5 euro można wjechać na znajdujący się na szczycie balkon widokowy. Ciekawe, jaka będzie panorama z liczącego 330 m wysokości Hotelu Ryugyong. Jego budowę rozpoczęto 21 lat temu, ale w 1992 roku zaprzestano. Przypominający 105-pietrową piramidę szkielet stoi strasząc pustymi oknami. Ponoć ostatnio pojawiła się szansa na inwestora mającego ukończyć budowę.

Z siatką na ogonie


Niezwykłą atrakcją Phenianu są ładne, ubrane w niebieskie mundurki policjantki. Specjalnie dobierane, w wieku do 25 lat, koniecznie panny. Kierują ruchem, który bądź co bądź nie jest specjalnie duży. Samochodów prywatnych praktycznie nie ma - przez cały pobyt naliczyłam trzy (łatwo je rozpoznać po żółtych tablicach). W każdym razie dziwnie się jedzie kilkupasmową autostradą, na której przez wiele kilometrów nie spotyka się żadnych pojazdów.

korea-linia demarkacyjna.jpg Na szczęście mamy możliwość zobaczenia jeszcze innych miejsc poza Phenianem. Na dobry początek jedziemy do wielkiej, 8 kilometrowej Tamy Morza Zachodniego, potem robimy dwudniowy wypad do odległego 200 km portu Wonsan na wschodnim wybrzeżu. Docieramy też do Kaesong, od którego już blisko do strefy zdemilitaryzowanej obejmującej teren po 2 km na północ i południe od poprowadzonej wzdłuż 38 równoleżnika linii rozdzielającej obie Koree. Dziwne ma się wrażenie, patrząc na stojących naprzeciw siebie, w odległości kilku metrów żołnierzy obu zwaśnionych armii, przy czym jedni i drudzy reprezentują ten sam naród, posługują się tym samym językiem, a nie mogą zamieni ze sobą nawet słowa.

Trudno też niedostrzegać atmosfery napięcia, zarówno w "strefie" jak i poza nią. Wojsko jest dosłownie wszędzie, przy czym obowiązkowa służba wojskowa trwa w Korei Północnej aż 5 lat! Przy głównych drogach co jakiś czas stoją wielkie betonowe korea-drut kolczasty.jpgsłupy wyglądające niczym niedokończone bramy. W razie czego można je łatwo zwalić - będą wówczas tworzyły zapory przeciwczołgowe. Godne pozazdroszczenia piękne piaszczyste plaże są puste - wejście uniemożliwia ogrodzenie pod napięciem. To na wypadek gdyby ktoś nieproszony zechciał wkraść się od strony morza. W okolicach Wonsan pytamy po co na samochodach osobowych, a nawet na… krowie (!) siatki maskujące. Tu odpowiedź zbiła nas nieco z tropu. -Od gorąca! - usłyszeliśmy.

Grunt to wydajność


Nie da się zaprzeczyć, że Korea to naprawdę piękny i ciekawy kraj. Na szczęście miejsca nie związane z polityką też tu są. Oglądamy urokliwy wodospad, robimy krótki treking do ukrytego wśród malowniczych skał górskiego jeziorka, zwiedzamy świątynię buddyjską (tyle, że wiernych jakoś nie widać), jak również położony w pięknym otoczeniu grobowiec panującego tysiąc lat temu króla z dynastii Koryo.

korea - w obozie pionierow.jpg Szkoda tylko, że mamy tak mało swobody - wszędzie musimy być w grupie, a o poszerzeniu zwiedzania o miejsca nie ujęte w oficjalnym programie nie ma mowy. Nawet do mauzoleum, w którym spoczywa zabalsamowany Kim Ir Sen nie możemy wejść - wizyta musiałaby być zamówiona z wielotygodniowym wyprzedzeniem.

Mamy za to okazję zobaczyć Międzynarodowy Obóz Pionierów. -W zeszłym roku mieliśmy 30 dzieci z Polski - słyszymy. Zaglądamy do pokojów w których mieszkają dzieciaki. Warunki całkiem dobre - w każdym pokoju jest nawet telewizor i lodówka opatrzone stosownym napisem, że to prezent od Kim Dzong Ila. Żeby nie zapomnieć jak Szacowny Przywódca i jego Wielki Ojciec wyglądają, w każdej sali wiszą ich zdjęcia. Pytam naszej przewodniczki czy ona też ma takie portrety u siebie w domu. -Pewnie!- odpowiada. -Ale chcesz czy musisz je mieć? - drążę. -Oczywiście że chcę! -A co w przypadku kiedy ktoś nie chce? - nie daję za wygraną. -Takich ludzi u nas nie ma! - ucina Han. Co w zamian daje państwo? Przewodnicy opowiadają o darmowej edukacji, służbie zdrowia i o… talonach na piwo, które przysługują panom.

korea-pokazowa kuchnia.jpg Portrety Wodzów wiszą też w "typowym" mieszkaniu, jakie oglądamy w zwiedzanym kołchozie. Domowników nie ma - w ogóle kołchoz wygląda dziwnie pusto jak na prawie 3 tys. mieszkańców. Ponoć wszyscy są jeszcze w polu, a żeby było im przyjemniej z porozstawianych szczekaczek puszcza im się głośną, rewolucyjną muzykę. Na centralnym placu widnieje tablica z wizerunkami najlepszych pracowników i wykresami wyników, jakie kto osiągnął. Jest też niewielkie drzewko a pod nim tablica informująca, że kiedyś stał przy nim Kim Ir Sen. Wtedy drzewko miało 803 owoce, teraz wydajność doszła do 5 tys.! - chwali się kołchozowa przewodniczka. Mowa o mających wielkość jabłka owocach zwanych kaki. Nadzwyczajnie mocne te koreańskie drzewa, skoro są w stanie unieść taką masę!

Internet na indeksie


korea-autostrada.jpg Czas wracać do Phenianu. Widząc wędrujących z tobołkami ludzi, machających na widok samochodu, proponuję by kogoś podwieźć. -Oni nie machają by nas zatrzymać. Oni nas pozdrawiają! - wyjaśnia przewodnik.

Aby ukoić moralnego kaca, no i zmienić smak wypitej po obiedzie herbatki ryżowej (nic innego jak woda po ugotowanym ryżu) kupujemy lokalny specjał - wódkę wężówkę (rzeczywiście w baniaku leży zalany wąż) i wznosimy toast za przyjaźń polsko-koreańską. Przy okazji uczymy się ważnego słowa: "Ciukpe!", czyli "Na zdrowie!".

korea pn-metro1.jpg W Phenianie czeka nas jeszcze obowiązkowe zwiedzenie Muzeum Wojny Koreańskiej, w którym dowiadujemy się jak to w 1950 roku "amerykańscy imperialiści" zaatakowali pragnącą pokoju Północ (to że w innych krajach myśli się inaczej to według Koreańczyków sprawa imperialistycznej propagandy), a ze współczesnych ciekawostek - zaliczamy przejażdżkę metrem. Zjeżdżamy ruchomymi schodami chyba ze sto metrów pod ziemię. Stacja (jedna z 21) udekorowana jest mozaikami pokazującymi lud pracujący, są też motywy magnolii będącej narodowym kwiatem Korei. Na peronach ustawiono stojaki z rozwieszonymi gazetami - każdy ma więc dostęp do informacji. Pytam dlaczego nie ma w Korei Internetu. -No bo jest intranet - mówi nasza opiekunka mając na myśli wewnętrzna korea- ulica i billboard.jpgsieć ze stronami państwowymi. Jak się okazuje jest jednak nadzieja, że w niedługim zostaną dopuszczone do użytkowania telefony komórkowe (w 2004 roku na pewien czas dopuszczono "komórki", ale dość szybko ich z powrotem zakazano). -A dlaczego nie można wychodzić samemu na ulicę? - pytamy. -Bo nie znacie języka i moglibyście się zgubić - mówią troskliwi przewodnicy. W sumie rozumiemy. Polubiliśmy ich nawet, współczując że mają taką dociekliwą, zadającą mnóstwo pytań grupę. Nic dziwnego - trochę inaczej pojmujemy ten kraj niż turyści z Zachodu. Miejmy nadzieję, że może kiedyś uda nam się wrócić do zjednoczonej już Korei. Widząc wszędzie mapy pokazujące jeden kraj, bez podziału na część północną i południową pytamy przewodników jaka ona będzie. I to chyba jest najbardziej kłopotliwe pytanie…

Informacje praktyczne (dane z 2008 r.):

 


Organizacja wyjazdu: Podróżować można tylko pod opieką koreańskich opiekunów, w ramach pobytów zorganizowanych przez koreańskie biura podróży (aktualnie działają trzy). Z Polski wyjazdy do Korei Północnej organizuje Logos Travel (www.wyprawy.pl, tel. 061-843 30 17) - za wycieczkę obejmująca 8 dni pobytu w Korei plus 3 w Pekinie zapłacimy ok. 9,5 tys. zł.

korea - samolot.jpgJak się dostać: z Pekinu do Phenianu można dolecieć samolotem północnokoreańskich linii Air Koryo (ok. 300 euro) albo dojechać pociągiem. Do Pekinu od niedawna mamy już z Polski bezpośrednie połączenie obsługiwane przez PLL LOT (od 1800 zł, już z podatkami).

Wiza: załatwia się ją w Ambasadzie Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej  w Warszawie przy ul. Bobrowieckiej 1a, tel. 0-22 840 58 13. Koszt wizy - 10 euro; potrzebne są dwa zdjęcia i dwa wypełnione formularze. W przypadku wyjazdów turystycznych załatwianiem wizy zajmuje się biuro podróży.

Różnica czasu: w stosunku do Polski +7 godzin.

korea-jedzenie1.jpgPieniądze: walutą koreańską są wony, ale obowiązuje zakaz posiadania ich przez cudzoziemców. W sklepach (można wejść tylko do tych wyznaczonych do obsługi turystów) płaci się przy użyciu euro (najchętniej przyjmowane), dolarów lub juanów chińskich.

Przykładowe ceny: piwo w restauracji - ok. 0,5 euro, kawa -1-2 euro, znaczek do Polski - 1 euro, wstęp na przyhotelowy basen - 3 euro, 5 litrowa butelka żmijówki - 100-180 euro, wiązanka kwiatów -2-3 euro, fakultatywne wyjście do cyrku - 20 euro.

Kontakt ze światem: Internetu nie ma, sieci komórkowej też nie, ale z hotelu w Phenianie bez problemów można dodzwonić się do Polski (4 euro za minutę, przy czym czas połączenia bije praktycznie od momentu wykręcenia numeru).

znak rewolucyjny.jpgJęzyk: koreański. Do każdej grupy turystów dołączeni są przewodnicy mówiący w obcych językach. My mieliśmy opiekunów anglojęzycznych, ale przewodniczka znała też i polski, natomiast lokalni przewodnicy mówili zwykle po angielsku lub po rosyjsku.

Przewodniki: W anglojęzycznym Lonely Planet  "Korea" nie znajdziemy zbyt wielu informacji (większa ich część dotyczy Korei Południowej). Lepszy jest przewodnik "North Korea" serii Bradt. Na miejscu można kupić oficjalne broszury i książki wydane w różnych językach (1 euro za mały folder).

Czego nie wolno wwozić: Telefony komórkowe oddaje się do depozytu przy przekraczaniu granicy. Wbrew temu co wcześniej słyszałam, nie mieliśmy problemów z wwiezieniem laptopa (i tak Internet nie działa), obiektywów do aparatów fotograficznych, prasy czy książek.

Blog - regiony

Image
Image
© 2022 Monika Witkowska. All Rights Reserved. Designed by grow!